Na razie nie płacimy żadnych kar za opóźnienia w dostosowywaniu polskiego prawa do wymogów Brukseli - przekonuje premier Donald Tusk. Rząd zapoznał się dziś z informacją dotyczącą stanu wdrożenia unijnych dyrektyw. Polska jest w niechlubnej czołówce krajów mających zaległości, na co Komisja Europejska wiele zwracała uwagę.

Premier przyznał, na konferencji prasowej, że nasz kraj w tej kwestii nie ma powodów do dumy. Donald Tusk stwierdził jednak że czasami specjalnie rząd opóźnia wprowadzanie unijnych przepisów, jeśli nie są one dla nas korzystne. Premier poinformował, żę wiosną Polska powinna uzyskać "średni poziom europejski" w dostosowywaniu unijnego prawa do naszego.

W ubiegłym roku nie było miesiąca bez pozwu przeciwko Warszawie. W niektórych sprawach Bruksela żądała nawet kar finansowych, by zmusić do przyjęcia unijnych przepisów. Polska zapłaci za niedbałość i niedopilnowanie spraw, jeśli nie zdąży przyjąć unijnych dyrektyw przed wyrokiem Trybunału. Donald Tusk przekonywał, że nasz kraj do tej pory unikał kar finansowych i dodał, że nie sądzi, by to się zmieniło.

Przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu toczy się obecnie osiem spraw przeciwko Polsce w związku z problemami w dostosowywaniu prawa. Najbardziej kosztowne będzie niewdrożenie na czas dyrektywy o usługach audiowizualnych - 112 tysięcy euro za każdy dzień zwłoki od ogłoszenia orzeczenia, że Polska nie dopełniła obowiązków, do momentu wdrożenia dyrektywy. 89 tysięcy euro dziennie - tyle z kolei Komisja Europejska zażądała za niewdrożoną dyrektywę gazową, a za nieprzyjętą dyrektywę energetyczną 84 tysiące euro dziennie.

Na liście niezałatwionych jeszcze spraw, które mogą być kosztowne, są też przepisy o opłatach lotniskowych, czy o zamówieniach publicznych w dziedzinie obronności.