"Dwustronne rozmowy oraz konstruktywne dyskusje w gronie Rady Europejskiej (27 przywódców) pokazują wystarczający potencjał zgodności, by osiągnąć porozumienie na początku przyszłego roku" - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Hermana Van Rompuy na konferencji prasowej na zakończenie szczytu.
Przyznał, że zaproponowane przez niego cięcia w budżecie nie uzyskały aprobaty, ale "mam wrażenie, że jest polityczna wola, by zrywać z pewnymi tabu. Ale w tej chwili na bazie mojej propozycji nie ma porozumienia".
Brak porozumienia, to nie porażka
Spełniły się zapowiedzi, że Van Rompuy nie będzie przeciągał szczytu na sobotę czy niedzielę, jeśli zobaczy, że między płatnikami netto a beneficjentami unijnego budżetu są zbyt duże różnice stanowisk. Po pierwszej sesji w piątek, na której przywódcy po raz pierwszy komentowali jego nową propozycję budżetu przekazaną delegacjom o północy z czwartku na piątek, nie wznowił już dodatkowych obrad ani żadnych dodatkowych rozmów dwustronnych, tylko ogłosił koniec szczytu.
Nikt nie mówił jednak o porażce i wszyscy podkreślali, że Van Rompuy otrzymał od przywódców mandat, by kontynuować konsultacje w "najbliższych tygodniach" w celu wypracowania dobrego porozumienia budżetowego na lata 2014-20. Taki cel wyznacza też przyjęte przez przywódców krótkie jednostronne oświadczenie ze szczytu. "Powinniśmy być zdolni do pokonania różnic. Europejski budżet jest ważny dla spójności Unii oraz dla miejsc pracy i wzrostu w naszych krajach" - brzmi oświadczenie.
"Płatnicy netto nie są gotowi, by zaakceptować ten poziom płatności"
Zaproponowana przez Van Rompuya propozycja budżetu zakłada cięcia tej samej wysokości, co wcześniej: 75 mld euro w stosunku do mniej więcej bilionowej wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej (plus 6 mld w instrumentach pozabudżetowych jak fundusz rozwojowy dla państw trzecich). Czyli przewiduje wydatki UE na poziomie prawie 972 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat. Van Rompuy tłumaczył, że to 20 mld euro mniej niż obecny budżet na lata 2007-14, czyli oznacza realne oszczędności.
Winą za fiasko obarczano głównie płatników netto. "Płatnicy netto nie są gotowi, by zaakceptować ten poziom płatności. Chcą, by budżet europejski był jeszcze mniejszy" - powiedziała prezydent Litwy Dalia Grybauskaite.
Te kraje to głównie Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja, Holandia i Finlandia. Dyplomaci ujawniali, że David Cameron był jednak gotów ograniczyć swe żądania cięć, zbliżając się do postulatów Niemiec. Brytyjczycy i Niemcy razem domagali się dalszych redukcji o 30 mld euro w wydatkach UE, m.in. na administrację (Cameron domagał tu oszczędności ok. 6 mld euro z 62 mld euro przewidzianych na 7 lat).
Ostatnia propozycja dla Polski to 1,5 mld euro mniej
Zdaniem komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego, "w sensie liczbowym" przywódcy państw UE nie są daleko od porozumienia. "Ale potwierdza się tradycja, która nie jest najlepszą tradycją, mianowicie, że potrzebne są przynajmniej dwa szczyty, aby osiągnąć porozumienie w sprawie długoletnich inwestycji i pieniędzy" - powiedział Lewandowski. Jego zdaniem "Polska niekoniecznie musiałaby być wielką ofiarą tych porozumień (ws. dalszych cięć), ale spróbujemy jeszcze raz", dodał.
Dla Polski obecna propozycja budżetu przewiduje o 1,5 mld euro mniej w ramach funduszy spójności, co oznacza, że Polska mogłaby otrzymać w ciągu siedmiu lat ok. 72,4 mld euro. To wciąż więcej niż na Polskę przypada w obecnym budżecie na lata 2007-13 (prawie 68 mld euro). Van Rompuy przychylił się do polskich postulatów w sprawie utrzymania obecnie obowiązujących zasad wydawania tych funduszy (jak większe zaliczki przekazywane na realizację projektów, mniejszy konieczny udział środków własnych; nieco lepsze zasady kwalifikowalności VAT-u, czyli pokrywania go z dotacji unijnych w przypadku inwestycji z funduszy UE).
Polska - jak podkreślał Lewandowski - to jeden z trzech krajów, które w nowym budżecie otrzymywałyby więcej funduszy niż w obecnym. Dwa pozostałe kraje to Słowacja i Rumunia.
"To najlepsza propozycja dla UE"
Nowa propozycja wyszła naprzeciw postulatom wielu państw, które jeszcze przed szczytem groziły wetem. "Prezenty" zarówno w polityce spójności jak i rolnictwie, które były jedynymi politykami zasilonymi w nowej propozycji większymi pieniędzmi (odpowiednio o 11 i 8 mld euro), otrzymało kilka państw. M.in. borykające się z kryzysem zadłużenia Grecja i Portugalia dostały specjalne zapisy, że ich alokacje w polityce spójności będą o 1 mld euro większe. Natomiast Hiszpania dostała aż 2,75 mld euro więcej w funduszach strukturalnych, a także wzrost w dopłatach bezpośrednich dla rolników.
Van Rompuy zapewniał, że w swych cięciach "starał się zachować filozofię propozycji KE". Bronił jej na szczycie szef KE Jose Barroso. "To najlepsza propozycja dla UE, ale teraz to już nie KE decyduje, tylko kraje. (...) Potrzebujemy jeszcze jednej rundy rozmów" - mówił Barroso.