Tylko w tym roku na inwestycje KHW wyda 650 mln zł. W tym kontekście miliard to dużo i mało. Czy możliwe jest powtórzenie programu?
Na razie nie. Na realizację inwestycji w najbliższych latach będziemy wydawać 600 mln zł rocznie. Około 200 mln zł musi zostać pozyskane z zysku netto albo z finansowania z zewnątrz.
Głównie z prywatyzacji, bo to bezzwrotne
pieniądze. Jeżeli powtórzymy wynik netto na poziomie ubiegłorocznego, czyli ok. 150 mln zł, to po zbadaniu sprawozdania przez biegłych już w drugim kwartale moglibyśmy przystąpić do przygotowań prywatyzacyjnych.
To będzie kolejne podejście do prywatyzacji holdingu. Do trzech razy sztuka?
Roman Łój , prezes KHW: W 2005 r. byliśmy gotowi, ale właściciel zmienił plany. Proces został powtórzony w latach 2008 – 2009, ale na przeszkodzie stanął kryzys. Dziś niestety nadal z niego nie wyszliśmy, a na dodatek mam wrażenie, że czujność inwestorów i instytucji finansowych się wyostrzyła.
Ile potrwają przygotowania do prywatyzacji?
Pod koniec 2013 r. holding będzie gotowy do IPO.
Wierzy pan, że znajdą się chętni na KHW?
Jesteśmy w stanie przygotować ofertę na tyle ciekawą, że nie powinno być problemu z pozyskaniem podmiotów zainteresowanych. Na naszą korzyść działają duże zasoby określające żywotność kluczowych kopalń od 30 do 50 lat i po emisji prawidłowa struktura długu. W najbliższych pięciu latach zakładamy dużą rezerwę wobec poziomu zadłużenia zapisanego w memorandum z bankami, które objęły ostatnie obligacje. W strategii górnictwa węgla kamiennego zapisana jest prywatyzacja przez giełdę, ale nie można wykluczyć, że w trakcie przygotowań podjęta zostanie decyzja o poszukiwaniu inwestora strategicznego.
Skąd mógłby nadejść taki inwestor?
W Polsce działa kilka grup energetycznych z potencjałem pozwalającym na zainteresowanie się KHW, np. Tauron czy PGE. Obie firmy wykorzystują węgiel kamienny i planują budowę nowych mocy, ale własny surowiec ma tylko ten pierwszy, i to w niepełnym wymiarze. Do naszych drzwi mogą też zapukać inwestorzy z regionów świata budzących u nas emocje.
To jedna z możliwości. Rosja jest dla nas bardziej naturalnym partnerem handlowym niż Nowa Zelandia czy Australia. Jeśli w umowie prywatyzacyjne interesy spółki, załogi i Skarbu Państwa zostaną odpowiednio zabezpieczone, nie musimy się nikogo obawiać, ale działać w imię rzymskiej zasady „pecunia non olet”.
Nie będzie prywatyzacji bez zgody załogi. Przewiduje pan podobne targi jak w przypadku Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w której
związki zawodowe wynegocjowały i pieniądze, i 10-letnie gwarancje zatrudnienia?
Mamy 18-tys. załogę oczekującą bezpieczeństwa i stabilizacji. Trzeba jednak powiedzieć wprost, że debiut JSW wyznaczył niestety pewne wyśrubowane standardy, a przecież wartość pakietu pracowniczego inwestor zawsze odejmuje od wartości spółki. Rozmowy będą więc trudne, ale liczę na rozsądek załogi, która w większości opowiada się za prywatyzacją. Przykłady już przeprowadzonych
sprzedaży pokazują, że sytuacja pracowników nigdy nie ulegała pogorszeniu, a nawet się polepszała. Głównie dlatego, że środki pozyskane od inwestora najczęściej wydawane były na inwestycje.
Jak rosnące zapasy niesprzedanego węgla wpływają na spółkę?
Nie mamy z tym kłopotów, bo ze względu na dwa pożary z początku roku wydobycie w pierwszym półroczu było niższe od zakładanego. Umowami wieloletnimi ze sztywną lub określoną indeksacją ceny objęta jest połowa naszej produkcji. Kolejne 30 proc. to także umowy wieloletnie, ale z wpisanymi negocjacjami ceny na kolejne okresy. Reszta trafia do sektora autoryzowanych sprzedawców dla odbiorców indywidualnych.
Kowalski tej zimy będzie grzał taniej czy drożej?
Dlaczego, przecież ceny węgla spadają?
Nie wszystkie indeksy to pokazują. Węgiel pozostanie jednak najtańszym paliwem grzewczym.
A energetyka ile zapłaci za węgiel?
Duże zapasy z ubiegłej zimy oraz zalegający u niektórych producentów węgiel powodują twardą pozycję negocjacyjną naszych partnerów. Bardzo aktywni są także importerzy węgla, ale przy dzisiejszej cenie ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia – red.) i kursie złotego nie jest to aż tak duże zagrożenie. Na wschodniej granicy i w portach tani jest węgiel ze Wschodu. Zdarzają się statki z węglem z Kolumbii, USA i RPA. Liczę, że po trudnych rozmowach osiągniemy jednak porozumienie i dostawy będą realizowane.
Z iloma odbiorcami holding będzie negocjować cenę na 2013 r.?
Praktycznie ze wszystkimi dużymi grupami.
KHW w myśl powiedzenia „wszystkie ręce na pokład” też dorzuci się do poszukiwań gazu łupkowego?
Niech każdy robi to, co umie najlepiej. Poszukiwanie łupków będzie procesem kosztownym, a może i niepewnym. Niechętna gazowi łupkowemu jest także choćby Unia Europejska.
To akurat dla branży węglowej i łupkowej wspólny mianownik...
Dlatego musimy się skoncentrować na tym, aby w sposób jak najbardziej efektywny i opłacalny eksploatować nasze złoża. Działalność unijnych urzędników jest dla nas największym zagrożeniem. Dziś trwają prace nad dwoma dyrektywami, które w diametralny sposób mogą wpłynąć na podniesienie kosztów produkcji górnictwa. Jedna zakłada opłaty za emisję metanu z wyrobisk. Druga – planuje objęcie odpadów elektrownianych statusem odpadów niebezpiecznych, które górnictwo szeroko dziś wykorzystuje.