W przemówieniu o stanie UE szef Komisji Europejskiej wezwał do pogłębienia integracji. Mowa przypadła na czas, w którym południe Europy nie może wyjść z długów, a cała Unia nie ma pomysłu, jak uciec recesji.
W przemówieniu o stanie UE szef Komisji Europejskiej wezwał do pogłębienia integracji. Mowa przypadła na czas, w którym południe Europy nie może wyjść z długów, a cała Unia nie ma pomysłu, jak uciec recesji.
/>
Przewodniczący Komisji Europejskiej w dorocznym przemówieniu o stanie UE zaapelowaał wczoraj o przekształcenie Wspólnoty w „federację państw narodowych”. Jego zdaniem to warunek trwałego rozwiązania kryzysu. Ale na razie Bruksela grzęźnie w problemach z zadłużonymi krajami. Klęska w Grecji, poważne trudności, ale rosnąca szansa na poprawę w Portugalii i umiarkowane zwycięstwo w Irlandii: taki jest bilans uzdrawiania przez Unię krajów, które poprosiły o ratunek przed bankructwem. Do tego dochodzi niejednoznaczny bilans zabezpieczania przed bankructwem Włoch i Hiszpanii. I realna opcja wystąpienia ze strefy euro coraz bardziej sfrustrowanej bailoutami Finlandii.
Zanim Unia zacznie się przekształcać w federację, musi się uporać z bankrutującą Grecją. Dwa programy pomocowe, redukcja długu i ciągłe wsparcie ze strony EBC miało przede wszystkim służyć uzdrowieniu finansów publicznych Aten i przywróceniu państwu zdolności samodzielnego finansowania się. Do tego jednak daleko. W tym roku deficyt budżetowy wyniesie 7,3 proc. PKB, a w roku przyszłym ma jeszcze urosnąć do 8,4 proc. PKB.
– Znaczna część cięć w wydatkach miała charakter pozorny, nie udało się też skutecznie ograniczyć szarej strefy. Niespodziewanie duży (do 23,1 proc.) wzrost bezrobocia zwiększył wydatki socjalne państwa. W znacznym stopniu jest on spowodowany niechęcią władz do autentycznej liberalizacji rynku zatrudnienia, co ułatwiłoby podjęcie pracy przez młodych pracowników – mówi DGP brukselski analityk Marco Incerti.
Z danych Eurostatu wynika, że wydajność pracy w Grecji nie wzrosła. Grecja w październiku może nie otrzymać kolejnej (30 mld euro) transzy pakietu pomocowego, bo nie wypełnia uzgodnionych warunków naprawy państwa.
Portugalia radzi sobie lepiej. Jest całkiem realne, że od września przyszłego roku kraj będzie samodzielnie się finansował. Rentowność jego obligacji jest już bliska progu (7 proc.), poniżej którego państwo jest uznawane za stabilne finansowo. Co prawda, w tym tygodniu rząd przyznał, że nie uda mu się ograniczyć deficytu budżetowego do 4,5 proc. PKB, jak ustalono z Brukselą, i otrzymał dodatkowy rok zwłoki, ale to nie wina portugalskich władz. – Portugalia przechodzi przez głębszą (-3,3 proc.), niż się spodziewano, recesję z powodu marazmu na rynkach eksportowych w UE, a nie zaniechania reform – wskazuje Incerti.
Miarą poprawy konkurencyjności kraju jest wzrost o 9 proc. eksportu w I połowie roku oraz wzrost wydajności pracy.
Gospodarka Irlandii jako jedna z nielicznych w strefie euro już w tym roku uniknęła recesji. Zdaniem MFW PKB zwiększy się o 0,4 proc., a w roku przyszłym o 1,4 proc. To wynik bardzo agresywnej polityki proeksportowej i związana z tym szybka poprawa wydajności pracy. Mimo nacisków Brukseli irlandzkie władze zdołały utrzymać bardzo niskie opodatkowanie zysku firm, przyciągając do kraju zagranicznych (głównie amerykańskich) inwestorów. Kraj, którego system finansowy dwa lata temu niemal upadł i został uratowany kosztem 64 mld euro, zdołał ograniczyć w ciągu trzech lat deficyt budżetowy z 32 do 8 proc. PKB.
Barroso będzie mógł zacząć realizować swoją wizję unii federalnej, gdy uda się opanować sytuację na zadłużonym południu Europy. Chyba że wyklucza z niej państwa objęte programami pomocowymi.
Niemiecki trybunał warunkowo, jednak zgodził się na pomoc dla strefy euro
Niemiecki trybunał konstytucyjny orzekł wczoraj, że Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM), czyli stały fundusz ratunkowy strefy euro, oraz pakt fiskalny nie są sprzeczne z ustawą zasadniczą RFN. Sędziowie zastrzegli jednak, że na jakiekolwiek zwiększenie niemieckiego wkładu zgodę musi wydać parlament.
Niemcy są jedynym spośród 17 państw unii walutowej, które nie ratyfikowało jeszcze umowy o utworzeniu ESM. Bez ich zgody fundusz zwiększający możliwości obrony strefy euro przed kryzysem do 700 mld euro nie powstanie. Udział Berlina, jako największej gospodarki strefy euro, wynosi bowiem prawie 27 proc., co w liczbach bezwzględnych wraz z wcześniejszymi zobowiązaniami oznacza 190 mld.
Finansowanie przez Berlin pożyczek dla zadłużonych krajów Południa spotyka się jednak z coraz większym oporem. Ponad 37 tys. osób podpisało się pod wnioskiem do trybunału o zablokowanie ratyfikacji i przeprowadzenie w tej sprawie referendum. Oprócz zastrzeżenia co do wielkości niemieckiego wkładu sędziowie zażądali także, by obie izby parlamentu miały prawo do pełnej informacji i konsultacji w sprawie ESM.
Mimo to orzeczenie trybunału w Karlsruhe zostało dobrze przyjęte zarówno przez polityków, jak i przez rynki. – Dziś Niemcy ponownie wysyłają silny sygnał do Europy i poza nią, że z determinacją podejmujemy swoje zadania jako największa gospodarka Europy i odpowiedzialny partner. To dobry dzień dla Niemiec i dobry dzień dla Europy – oświadczyła kanclerz Angela Merkel.
Z równym entuzjazmem zareagowali inwestorzy. Indeksy giełd we Frankfurcie, a także Madrycie i Mediolanie wzrosły, natomiast euro kontynuowało trend wzrostowy, dochodząc do poziomu 1,29 dolara za euro, czyli najwyższy od czterech miesięcy.
ROZMOWA
/>
Daniel Gros, dyrektor Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS) w Brukseli
Dla Polski unia bankowa nie jest korzystna
Rządy Polski i innych krajów UE spoza strefy euro obawiają się, że zaproponowana unia podzieli jednolity rynek finansowy. Banki Eurolandu zyskają ogromną przewagę, bo będą mogły liczyć na wsparcie potężnej instytucji we Frankfurcie, z którego to wsparcia nie będą korzystać banki polskie czy węgierskie. To słuszna obawa?
Już dziś banki z państw unii walutowej mogą potencjalnie korzystać ze wsparcia EBC, a banki spoza Eurolandu takiego wsparcia nie mają i mogą liczyć jedynie na banki centralne swoich własnych państw. Różnica będzie taka, że przynajmniej największe banki zostaną poddane nadzorowi EBC.
Banki, które mają polski kapitał, mogą być jednak postrzegane – nie z własnej winy – jako mniej pewne, bo niepodlegające tak surowym regulacjom.
Jeśli tak, to mówimy o zdrowej konkurencji między systemami nadzoru Polski i strefy euro. Niech polski nadzór pokaże, że wcale nie jest gorszy, a na pewno utrzyma zaufanie inwestorów.
Polski nadzór był skuteczny w okresie kryzysu. Ale to EBC dysponuje większymi środkami niż KNF i NBP.
Jeśli Polska ma zaufanie do swojego systemu nadzoru bankowego, nie ma potrzeby przystępowania do unii bankowej. Dopiero kiedy wejdzie w życie drugi etap unii bankowej i powstanie wspólny fundusz gwarancji depozytów, akcesja miałaby dla Polski sens. Taki fundusz pozwoli na dywersyfikację ryzyka systemu zabezpieczeń. Dziś lepiej dla was pozostać z boku. EBC podejmowałby decyzje, a to polski nadzór musiałby za nie płacić.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama