Główne wskaźniki warszawskiej giełdy sugerowały łagodne spowolnienie naszej gospodarki. Znacznie większy pesymizm wykazywały indeksy branżowe. Rację miały te ostatnie.
Zmiany wartości indeksów branżowych (w proc.) / Media

Patrząc na oficjalne, wyliczane przez warszawską giełdę, indeksy naszego parkietu, można odnieść wrażenie, że w polskiej gospodarce nic złego się nie dzieje. W najgorszym razie można by spodziewać się niewielkiego spowolnienia tempa jej wzrostu. Wyniki za drugi kwartał, gdy PKB zwiększył się o zaledwie 2,4 proc. pokazują, że sytuacja jest bardziej poważna niż sądzono. Można to było dostrzec znacznie wcześniej, obserwując zachowanie alternatywnych indeksów branżowych, obejmujących większą liczbę spółek i niezdominowanych przez te największe (do porównań wykorzystaliśmy dane portalu stooq.pl).

Od początku roku WIG zwiększył swoją wartość o około 10 proc. Wskaźnik największych spółek wzrósł o 5 proc. W skali ostatnich dwunastu miesięcy wyniki są nieznacznie słabsze. Trudno jednak na tej podstawie snuć pesymistyczne prognozy dla gospodarki. Nieźle też warszawski parkiet wygląda z perspektywy wskaźników branżowych. Spośród jedenastu, wyliczanych przez giełdę, sześć jest od początku roku na plusie. W przypadku sektora chemicznego, którego wskaźnik zyskał ponad 40 proc., można wręcz mówić o hossie. Podobnie jak w przypadku rosnącego o 33 proc. sektora surowcowego. Nieźle też radziły sobie banki, rosnąc o 12 proc. Chemia to jednak niewielka część naszej gospodarki, a WIG Surowce swój bardzo dobry wynik zawdzięcza przede wszystkim 50 proc. zwyżce cen akcji KGHM.

Wyciąganie wniosków w oparciu o wskaźnik zdominowany przez jedną firmę, nawet jeśli jest największa, może prowadzić do pochopnych wniosków. Jeśli do surowcowego grona dołączyć DSS i policzyć wskaźnik jako nieważony, eliminując dominację KGHM, okaże się, że tak skonstruowany miernik pokazuje spadek o 33 proc. od początku roku i o 46 proc. w skali ostatnich dwunastu miesięcy. Każdy ze sposobów liczenia indeksów ma swoje zalety i wady. Indeksy uwzględniające kapitalizację spółek, znajdują się pod wpływem zmian notowań tych największych, zaś nieważone są wrażliwe na silne wahania kursów małych spółek, często wynikających z niskiej płynności handlu ich papierami. Warto więc pole obserwacji rozszerzać, a nie zawężać tylko do jednego punktu widzenia.



Między pozostałymi wskaźnikami warszawskiej giełdy i alternatywnymi, aż tak wielkie rozbieżności nie występują. Nawet jeśli są różnice co do skali zmian, to są one niezbyt znaczące, a tendencje przez nie wyznaczane są zgodne. (Wyjątek stanowią banki; indeks GPW pokazuje wzrost o 11 proc., a alternatywny sygnalizuje spadek o prawie 20 proc.; to także wynik różnic w sposobie uwzględniania wpływu kapitalizacji). Wnioski płynące z obserwacji wskaźników alternatywnych nie są optymistyczne. Spośród niemal 30 branżowych indeksów jedynie w sześciu przypadkach zanotowano wzrost od początku roku.

W skali dwunastu miesięcy na plusie były jedynie trzy wskaźniki. W ramach tej trójki dominują spółki chemiczne, zwyżkując o około 35 proc. W przypadku pozostałych jest znacznie gorzej. Z takiego zestawienia, obejmującego większą liczbę spółek, jak i prezentującego bardziej szczegółowy podział na branże, a także zawierający te, dla których giełda nie wylicza własnych wskaźników, wyłania się zupełnie inny obraz polskiej gospodarki. Niestety znacznie mniej optymistyczny. Oprócz potężnej zapaści dotykającej firmy budowlane i deweloperów, których indeksy (zarówno w wersji giełdowej, jak i alternatywnej) spadają po 45-57 proc., widoczna jest także bardzo słaba kondycja firm zajmujących się handlem, spółek informatycznych, świadczących usługi, a także przedstawicieli branży finansowej, nie będących bankami. W tej ostatniej kategorii firm mieszczą się domy maklerskie i fundusze inwestycyjne, w których notowaniach mocno odbija się sytuacja na rynku kapitałowym.

Roman Przasnyski