Ekspansja chińskich firm dotyczy głównie: Indii, Pakistanu i Bangladeszu, ale też innych państw Azji. W porównaniu z najdroższymi chińskimi ośrodkami przemysłowymi płace w tych krajach są o 60 proc. niższe. Średnia płaca w regionie kantońskim wynosi ok. 3000 juanów (ok. 384 euro), podczas gdy w Birmie - tylko 107 euro.
Zainteresowane inwestycjami chińskimi rządy oferują systemy zachęt finansowych. W Wietnamie inwestorzy chińscy zwolnieni są przez trzy lata z podatków, a przez kolejne dwa lata płacą 2 proc. podatki. Poza tym przeniesienie produkcji, uniemożliwia oskarżenie chińskich przedsiębiorców o stosowanie dumpingu, co często zarzucają im kraje UE i USA.
Do niedawna inwestycjami zagranicznymi zainteresowane były wielkie koncerny, ale obecnie coraz więcej małych i średnich przedsiębiorstw próbuje swoich sił poza Chinami - podał portal Huanqiu Shibao.
W Azji południowo-wschodniej rzadko spotyka się chińskie inwestycje typu joint-venture z lokalnymi przedsiębiorstwami. Najczęściej są to w 100 proc. przedsięwzięcia finansowane przez chińskie firmy.
Chińczycy są np. największym inwestorem w Birmie. Według danych ambasady chińskiej w Yangonie w kwietniu tego roku inwestycje te szacowano na prawie 14 mld dol., z czego 63 proc. w sektorze energetycznym. W Birmie na początku 2011 r. działało 186 chińskich firm, teraz jest ich już 200.
W czerwcu br. chiński producent wyrobów gumowych Jingdong Rubber Company podpisał listy intencyjne na budowę dwóch zakładów, które będą pierwszą chińską inwestycją w indyjskim stanie Kerala. Firma znana jest z produkcji sprzętu sportowego. Planowana produkcja w wysokości 1200 ton rocznie przeznaczona będzie głównie na rynek chiński.
W ostatnich latach chińskie koncerny hutnicze zainwestowały też wiele pieniędzy w kopalnie rudy żelaza i huty w Australii. W Polsce Chińczycy kupili hutę w Częstochowie.
Z Pekinu Jacek Wan (PAP)