UKE lada dzień ogłosi przetarg na częstotliwości dla szybkiego internetu. Im bliżej startu przetargu na 1800 Mhz, tym większa nerwowość wśród operatorów. Podział pasma zdecyduje o ich przyszłej pozycji rynkowej. Orange Polska i T-Mobile przekonują, by Urząd Komunikacji Elektronicznej nie faworyzował w przetargu Playa.
UKE lada dzień ogłosi przetarg na częstotliwości dla szybkiego internetu. Im bliżej startu przetargu na 1800 Mhz, tym większa nerwowość wśród operatorów. Podział pasma zdecyduje o ich przyszłej pozycji rynkowej. Orange Polska i T-Mobile przekonują, by Urząd Komunikacji Elektronicznej nie faworyzował w przetargu Playa.
Orange Polska opublikował stanowisko, w którym przekonuje, że dotychczasowe faworyzowanie podmiotów przez UKE nie przyniosło pozytywnych skutków. – Oprócz P4 nie pojawił się żaden nowy gracz, a większość sprzedawanych w imię zwiększania konkurencyjności rynku częstotliwości znajduje się dziś w rękach spółek kontrolowanych przez jedną osobę – przypominają przedstawiciele spółki, mając na myśli Zygmunta Solorza-Żaka, właściciela Polkomtelu i NFI Midas. W ich rękach jest blisko 40 proc. pasma 1800 Mhz.
Orange’owi wtóruje Polska Telefonia Cyfrowa, operator sieci T-Mobile, która w stanowisku opublikowanym wczoraj przestrzega, że Play może nie być w stanie zrealizować inwestycji, a to przełoży się na mniejsze wpływy do budżetu. – Mówimy tu o niebagatelnych kwotach rzędu setek milionów złotych. Minister Rostowski zapewne jakieś założenia w tym zakresie już poczynił. Może się okazać, że jego resort przeszacował wpływy z tego tytułu i drogo zapłaci za rozdawanie pasma wybranym operatorom – stwierdził Cezary Albrecht, szef biura regulacji PTC.
Sieci podkreślają, że potrzebują pasma, by skutecznie konkurować z grupą Polsat-Polkomtel. Ta z kolei przekonuje, by przetarg przesunąć na przyszły rok i połączyć z przetargiem na 800 Mhz, co dałoby mu czasową przewagę nad konkurentami. Na zarzuty o monopolu operator odpowiada podobnymi w stosunku do Orange i T-Mobile, które mają wspólną spółkę NetWorks!, powołaną do budowy i zarządzania siecią, by obniżyć koszty. Play nie odniósł się do stanowisk konkurentów, ale podkreśla, że ma zabezpieczone pieniądze na przeprowadzenia inwestycji w budowę sieci LTE.
Skąd takie emocje? Analitycy przypominają, że przetarg na 1800 Mhz oznacza być albo nie być przynajmniej dla jednego z podmiotów. Do wzięcia jest 25 Mhz w pięciu, niepodzielnych blokach po 5 Mhz. Orange i T-Mobile boją się, że 10 – 15 Mhz trafi do Playa, bo nie ma on wcale częstotliwości. W scenariuszu, w którym Play dostaje 10 Mhz, Orange albo T-Mobile pozostają z góra 5 Mhz.
– To trochę za mało. By myśleć o budowie sieci, trzeba mieć co najmniej 10 Mhz – tłumaczy Tomasz Kulisiewicz, główny analityk Audytelu. Przegrany zostaje więc w trudnej sytuacji, bo wszyscy konkurenci budują w tym czasie LTE. Tomasz Kulisiewicz przypomina, że jest wyjście: Orange i PTC mają obecnie po około 10 Mhz pasma 1800, ale wykorzystują je na usługi głosowe. Ten, który w przetargu dostałby najmniej, musiałby przestawić to, co już ma, na internet LTE, ale to kosztowne i czasochłonne.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama