„Wynika to z ogromnej suszy w Stanach Zjednoczonych, największej od 50 lat, ale też z różnych negatywnych zjawisk pogodowych w Rosji, Kazachstanie, generalnie w krajach byłej Wspólnoty Niepodległych Państw” – wyjaśnia Ignacy Morawski z Polskiego Banku Przedsiębiorczości w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.
Z jednej strony na ceny oddziałuje ograniczona podaż spowodowana pogodą, z drugiej – mniejszy popyt ze względu na spowolnienie gospodarcze. „Jeżeli rosną ceny pszenicy i kukurydzy, to można oczekiwać, że wzrosną też ceny wielu artykułów spożywczych” – zaznacza ekonomista.
W tym również mięsa, ponieważ, i pszenica, i kukurydza wykorzystywane są jako pasza dla zwierząt. W efekcie podwyżki mogą doprowadzić do nagłego wzrostu wskaźnika inflacji.
Wzrost przejściowy, ale dolegliwy
„Oczywiście, byłby to wzrost przejściowy, ponieważ globalna gospodarka spowalnia, a zatem trudno oczekiwać, że przejściowy wzrost cen przełoży się na długotrwałą presję inflacyjną. Ale nawet jeśli będzie to przejściowy wzrost inflacji, wówczas ona „zeżre” część naszych płac” – przewiduje główny ekonomista PBP.
Tym bardziej, że zdaniem analityków, nie ma co liczyć na to, że nasze wynagrodzenia w najbliższym czasie wzrosną. Podwyżki cen żywności w połączeniu ze spowolnieniem gospodarczym będą dodatkowym szokiem dla gospodarki.
„Żyjemy w zglobalizowanej gospodarce i problemy w jednym kraju przekładają się na problemy w innych krajach. Nie chcę wyolbrzymiać tego, co się dzieje na rynku surowców rolnych, to nie jest absolutnie żaden kataklizm, ale jeżeli ten trend się utrzyma, doprowadzi do dalszego spowolnienia gospodarek, w których udział żywności w koszyku konsumenta jest wysoki” – przekonuje Ignacy Morawski.
To nie spekulacja, lecz reguły rynku
Jego zdaniem, drożejących surowców rolnych – wbrew opinii niektórych analityków – nie da się wytłumaczyć spekulacjami na rynku. „Spekulacja jest to zarabianie na różnicach w cenach” – wyjaśnia – „Jeżeli jest susza i gwałtownie spadają plony, w naturalny sposób ci, którzy handlują tymi towarami muszą zapłacić wyższą cenę, żądają więc wyższej ceny od tych, którym to sprzedają”.
W ocenie ekonomisty, wzrost cen niektórych produktów, w tym artykułów żywnościowych, może być kluczowy dla słabnącego tempa wzrostu. „U nas jedna czwarta wydatków konsumentów idzie na żywność – podkreśla ekonomista – „W krajach, gdzie żywność ma tak duży udział w koszyku konsumentów, wzrost cen żywności przełoży się na spadek konsumpcji, zmusi konsumentów do ograniczenia wydatków na inne towary”.