Unia Europejska domaga się od nas liberalizacji rynku gazu. O tym, że trzeba ten proces przeprowadzić, że stworzy on szanse obniżenia cen, mówi się od dawna. Ale ile faktycznie gazu będzie dostępne na giełdzie? Czy to ma szansę się udać? - Debata DGP
Unia Europejska domaga się od nas liberalizacji rynku gazu. O tym, że trzeba ten proces przeprowadzić, że stworzy on szanse obniżenia cen, mówi się od dawna. Niestety nie idą za tym czyny. Jaki dziś jest stan prac nad liberalizacją?
Marek Woszczyk, prezes Urzędu Regulacji Energetyki
Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nic się nie dzieje. Choć struktura rynku, pod względem udziałów podmiotów na nim działających, wygląda tak jak 10 lat temu, to doszło do jednej istotnej zmiany. Gaz-System przejął od EuRoPol Gazu operatorstwo na polskiej części gazociągu jamalskiego. W praktyce oznacza to, że rurociąg ten został otwarty dla stron trzecich. Wcześniej zarezerwowany był on praktycznie wyłącznie dla właścicieli magistrali. W efekcie – w ramach
usługi wirtualnego rewersu – stało się możliwe pozyskiwanie tańszego gazu niż z kontraktu jamalskiego.
Widać więc, że gaz może być tańszy. I to mimo, że struktura rynku niewiele się zmieniła. PGNiG, jako dominujący na nim podmiot, już dziś korzysta zatem z możliwości właściwych warunkom konkurencji. Poza tym w tym tygodniu zatwierdzona zostanie nowa Instrukcja Ruchu i Eksploatacji Sieci Przesyłowej Gaz-Systemu (IRiESP), która istotnie zmieni sposób zorganizowania rynku.
Marek Woszczyk: Po pierwsze procedura zmiany sprzedawcy gazu powinna być zdecydowanie prostsza. Dziś – choć taka zmiana sprzedawcy jest prawnie gwarantowana – w praktyce jest niezwykle trudna. Gaz-System ma odrębną taryfę, podobnie jak spółki dystrybuujące gaz. Z kolei w przypadku PGNiG taryfa jest kompozycją dwóch wcześniej wspomnianych taryf i kosztów samego PGNiG. To oznacza, że aby dziś zmienić sprzedawcę z PGNiG na innego, odbiorca najczęściej jest zmuszony rozdzielić umowę kompleksową PGNiG i zawierać odrębne umowy z dystrybutorem, operatorem systemu przesyłowego, osobną na usługę magazynowania gazu i oczywiście na sprzedaż samego paliwa. To niezwykle skomplikowane rozwiązanie i dla odbiorcy najczęściej nieopłacalne. Trzeba to zmienić i wprowadzić rozwiązania analogiczne do tych stosowanych na rynku energii elektrycznej. Tam w ciągu ostatnich pięciu lat sprzedawcę zmieniło 75 tys. odbiorców. IRiESP niesie za sobą kilka fundamentalnych zmian dla funkcjonowania rynku gazu, w szczególności wprowadza wirtualny punkt wymiany gazu, czyli punkt w sieci przesyłowej o niesprecyzowanej fizycznie lokalizacji, który uelastycznia obrót gazem. Jako miejsce handlu, wymiany gazu w sieci jest on niezbędny, żeby mogła funkcjonować giełda gazu. W ten sposób tworzymy mechanizmy, by na rynku mogła funkcjonować realna konkurencja. To jedyna droga do tego, by pozyskać tańszy gaz dla
konsumenta.
Ale ile faktycznie gazu będzie dostępne na giełdzie? Początkowo mówiło się o 70 proc. sprzedawanego przez firmy w Polsce surowca. W projekcie nowelizacji
prawa energetycznego pojawiło się jednak 15 proc.
Andrzej Czerwiński, poseł PO, przewodniczący Parlamen0tarnego Zespołu ds. Energetyki
Jest poselski projekt kolejnej zmiany
prawa energetycznego, który wynika bezpośrednio z dostosowania naszego prawa do dyrektyw unijnych.
Z przygotowywanego prawa energetycznego wyjęliśmy kilka artykułów, które próbujemy dostosować do wymogów Komisji Europejskiej.
Chcemy też dorzucić kilka rozwiązań, w tym zobowiązać spółki obrotu gazem do sprzedaży pewnej ilości paliwa na giełdzie.
Andrzej Czerwiński: Gdy przygotowywaliśmy takie obligo giełdowe dla elektroenergetyki, zaczynaliśmy od 100 proc. Spotkało się to jednak z oporem firm, które proponowały jedynie 5 proc. Przez kilka miesięcy pracowaliśmy nad kompromisem. Stanęło na 15 proc. Dzisiaj poprzez giełdę firmy sprzedają już jednak ponad 80 proc. Ten mechanizm więc zadziałał. Taki szlak przetarła elektroenergetyka i teraz próbujemy pójść nim w gazie. Czy to się sprawdzi? Liczę, że w trakcie prac nad tym projektem dojdziemy do porozumienia. Ważne, by w ogóle wprowadzić obligo i w ten sposób poznać ceny referencyjne, sprawdzić, co rynek wykreuje. Kiedy poznamy poziom cen i zachowanie dużych odbiorców na giełdzie, da nam to podstawy do ewentualnych dalszych kroków.
Czy to ma szansę się udać?
Mariusz Swora, były prezes Urzędu Regulacji Energetyki, dr nauk prawnych i wykładowca akademicki, adwokat
Rynek gazu różni się tym od rynku energii elektrycznej, że występuje na nim podmiot, który ma 98 proc. udziału. To jest podstawa do znacznie głębszej interwencji państwa w celu ukształtowania efektywnej konkurencji. Ponadto choćby przykład rynku włoskiego wskazuje na to, że trudno spodziewać się jakichkolwiek dobrowolnych ruchów ze strony monopolisty w zakresie udostępnienia określonych ilości gazu ziemnego w obrocie hurtowym. Musi być więc jakiś obowiązkowy pułap. Ten pułap powinien być ustawiony jednak znacznie wyżej niż 15 proc. Być może warto go stopniować, np. w pierwszym roku 30 proc., w kolejnym 50 proc., by w trzecim roku dojść do poziomu 70 proc. Samo obligo jednak nie wystarczy – potrzeba jeszcze instrumentów regulacyjnych pozwalających na wprowadzenie konkurencji w innych segmentach rynku, tj. w szczególności w przesyle i magazynowaniu. W odniesieniu do istniejącej infrastruktury dobrym krokiem byłoby też szybkie ustanowienie rewersu fizycznego na gazociągu jamalskim.
Jacek Socha, wiceprezes PricewaterhouseCoopers
Giełdy towarowe w Polsce średnio się udają. Ustawę o giełdach towarowych pisaliśmy 15 lat temu. Spójrzmy, jak się one rozwinęły w stosunku do tego, jak rozwinął się rynek kapitałowy – można powiedzieć, że nie było silnego rozwoju. Wymyśliliśmy giełdy towarowe w 1995 roku po to, by zaktywizować w Polsce rynek instrumentów terminowych i pochodnych. Okazało się, że opory przy tworzeniu giełd towarowych były bardzo duże. I dzisiaj też widzę, że szykowane są przepisy, które sprawią, iż przynajmniej w początkowym etapie nie będzie otwartego, giełdowego rynku gazowego. Nie tworzyłbym 15-proc. barier. Postulowałby zatem szeroki dostęp odbiorców do giełdy gazu i swobodny obrót. A z tym ostatnim może być problem. Czy odbiorca końcowy będzie miał swobodny dostęp do rynku giełdowego i będzie mógł na nim handlować? W umowach z PGNiG są zapisywane klauzule, które uniemożliwiają klientom sprzedaż zakontraktowanego gazu. To oznacza, że odbiorca nie będzie mógł obracać ewentualnymi nadwyżkami.
Czy nie są to niedozwolone praktyki monopolistyczne, którymi powinien zająć się UOKiK?
Mariusz Swora: Są silne podstawy, aby tego typu anachroniczne już dziś klauzule uznać za antykonkurencyjne. W połowie 2010 roku choćby niemiecki urząd kartelowy uznał je za niezgodne z prawem konkurencji. Niewątpliwie jest tu pole do działania dla organu antymonopolowego.
Dziś PGNiG jest monopolistą z 98-proc. udziałem w rynku i szybko to się nie zmieni. Jak w takiej konfiguracji liberalizować rynek?
Jacek Socha: Faktycznie, rynek jest na tyle zmonopolizowany, że URE – mimo wprowadzenia obliga giełdowego i zniesienia taryf – wciąż powinien dysponować mechanizmami, które pozwolą mu kreować ceny na rynku.
Marek Woszczyk: Chodzi zapewne o propozycje, postulowane m.in. przez URE, w toku prac nad projektem nowej ustawy Prawo gazowe. Dziś prezes URE ma wpływ na cenę poprzez procedurę zatwierdzania taryfy. Na rynku uwolnionym też potrzebne są mu narzędzia, które mógłby wykorzystywać, by nie dochodziło do wolnej amerykanki. Takie narzędzia to możliwość nakładania obowiązków regulacyjnych. Polegałyby one na zmuszeniu podmiotu dominującego na rynku odpowiednią decyzją administracyjną do sprzedaży określonej ilości gazu, i to niezależnie od rynkowego obliga, które sięgałoby poziomu czy to 15, czy też 70 proc. Niestety projekt poselskiej nowelizacji nie zawiera tej propozycji, a taki przepis przydałby się.
Gdyby dzisiaj dysponował pan takim narzędziem, to ile procent by pan zaproponował?
Marek Woszczyk: Oczywiście 70 proc., ale nie w tym rzecz. Dysponując dziś takim narzędziem, prezes URE mógłby zobowiązać PGNiG do sprzedaży określonej ilości gazu na giełdzie. Dzisiejsze prawo jednak takiego instrumentu prezesowi URE nie udostępnia. Zatem w drodze konsultacji z tą firmą udało się nam dojść do pewnego konsensusu. Otrzymaliśmy pisemną deklarację PGNiG, że spółka jest gotowa zaoferować 100 mln m sześc. gazu do handlu na giełdzie. Poselski projekt ustawy mówiący o 15 proc. oznacza, że PGNiG poprzez giełdę będzie musiało sprzedać już znacznie więcej, bo około 2 mld m sześc. Ale to wciąż dużo poniżej 70 proc., czyli blisko 10 mld m sześc., które w ramach programu uwalniania gazu spółka gotowa była oferować.
Wojciech Lubiewa -Wieleżyński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego
Chciałbym zaznaczyć, że branża chemiczna, największy konsument gazu w Polsce, nie domaga się wcale zmian rewolucyjnych, oczekujemy natomiast zmian szybkich. Nie musimy też mieć w ich wyniku wcale najtańszego gazu, nie chcemy po prostu mieć gazu droższego niż konkurencja. Pragniemy działać na takich samych warunkach jak ona. Dziś cena gazu w USA jest 5–6 razy niższa od tej w Polsce. Również kilka razy mniej za to paliwo płacą za naszą wschodnią granicą. Ale aby te wszystkie przygotowywane zmiany na naszym rynku gazu miały sens, musi być spełnionych kilka warunków. Z naszego punktu widzenia niezbędne jest m.in. zapewnienie równoprawnego udziału w procesie liberalizacji odbiorcom gazu i spółkom obrotu. A zatem gaz na giełdzie powinni mieć prawo kupować nie tylko maklerzy, lecz także spółki.
W nowej wersji projektu ustawy obowiązek handlu na giełdzie przez pośredników zostanie jednak zniesiony.
Wojciech Kozak, członek zarządu Zakładów Azotowych Puławy
Cieszy nas, że prace poselskie nad projektem ustawy idą w takim kierunku, by bezpośrednio konsumenci gazu, jakimi są duzi odbiorcy energetyczni, mieli możliwość bezpośrednich zakupów na giełdzie. Ale istnieją też inne bariery dla funkcjonowania na tym rynku. Chodzi m.in. o koncesje na obrót z zagranicą i zapasy magazynowe. Odbiorca końcowy jako taki nie potrzebuje koncesji na obrót z zagranicą, ale w momencie gdy chce on już sprowadzić 100 mln m sześc. gazu, rodzi się problem. Muszę w takiej sytuacji uzyskać promesę umowy i wystąpić o zwolnienie z obowiązku magazynowego. Aby o takie zwolnienie z kolei wystąpić, muszę mieć koncesję na obrót z zagranicą.
Marek Woszczyk: Obowiązek magazynowania gazu przez podmioty m.in. importujące gaz do Polski to faktycznie bariera i problem, który wymaga szczególnego podejścia. Według mnie dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie usługi biletowej, podobnej do tej, która z powodzeniem funkcjonuje dziś na rynku paliw. Tam firmy nie muszą samodzielnie magazynować paliw, lecz rozliczają się z takiego obowiązku poprzez opłaty na rzecz podmiotu odpowiedzialnego za gromadzenie rezerw.
Wojciech Lubiewa-Wieleżyński: Ale postulatów jest więcej. Istnieje konieczność wdrożenia i respektowania przez wszystkich uczestników rynku swobody kontraktowej w zakresie zakupów gazu przez odbiorców przemysłowych oraz w zakresie procedury zmiany sprzedawcy.
Bardzo ważna jest też możliwość likwidacji wspomnianej klauzuli zakazu odsprzedaży gazu. Istotne jest poza tym wdrożenie rozwiązań deregulujących rynek gazu, komplementarnych do obliga giełdowego. Chodzi właśnie o wyposażenie prezesa URE w kompetencje do wydawania decyzji demonopolizujących rynek gazu w Polsce. Konieczne jest optymalne ukształtowanie otoczenia legislacyjnego w Polsce dla gazu ziemnego mającego na celu eliminację rozwiązań wpływających na wzrost cen gazu, m.in. regulacja transakcji na giełdach towarowych, obciążenia podatkowe dla gazu, w tym akcyza, system wsparcia dla efektywności energetycznej.