W jego ocenie teraz decyzje związane ze stopami procentowymi mają za zadanie tylko osłabić tempo spowolnienia gospodarki. "Patrząc na dane, które napłynęły po tej decyzji [podwyżka stóp proc. w maju - ISB], uważam, że ta podwyżka nie była potrzebna. Nie miała żadnego wpływu na inflację w czerwcu ani na to, co będzie działo się z cenami w tym i kolejnym miesiącu. Decyzję Rady można uzasadnić obawami o kształtowanie się inflacji w ciągu najbliższych kilku kwartałów. Ja takiego zagrożenia nie widzę i uważam, że inflacja będzie się obniżać" - powiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą Bratkowski.
W jego ocenie gdyby inflacja zależała wyłącznie od czynników krajowych, to powinna się obniżyć w okolice bliskie 2,5-proc. celu NBP w pierwszym kwartale przyszłego roku. Jeśli czynniki zewnętrzne, czyli ceny żywności i surowców na rynkach światowych, a także kurs złotego, który jest pod wpływem tendencji globalnych, działałyby na naszą korzyść, to już w czwartym kwartale tego roku inflacja byłaby u celu. "Jeżeli negatywne tendencje w gospodarce, które obserwujemy od marca, się utrzymają, to nie widzę powodu, żebym nie miał złożyć takiego wniosku o obniżkę stóp we wrześniu. Chyba że do września pojawią się dane i cudownym zbiegiem okoliczności okaże się, że jest lepiej, niż mi się wydawało" - dodał członek Rady.
Bratkowski uważa, że w bardzo optymistycznym scenariuszu, zakładającym poprawę sytuacji gospodarczej w strefie euro, na początku przyszłego roku będzie już za późno na obniżki. Mleko się wylało, wzrost gospodarczy i tak spowolnił, ale ze względu na poprawę otoczenia za kwartał lub dwa wzrost i tak by przyspieszył. "Dlatego obniżać stopy procentowe trzeba teraz, a nie czekać do początku przyszłego roku. Jeżeli natomiast się okaże, że problemy zewnętrzne są trwałe, to raczej będzie to cykl, bo jedna obniżka o 25 pkt bazowych nic nie zmienia. Nie twierdzę, że to musi być powrót do poziomów najniższych, choć te historycznie najniższe poziomy też nie są tematem tabu. Na razie nie jest to niezbędne, ale musimy zacząć działać szybko.
Moim zdaniem z obniżkami już jesteśmy spóźnieni" - podkreślił. Członek władz monetarnych uważa, że cały czas musimy się liczyć z tym, że sytuacja w strefie euro się pogorszy. Nie widzi z kolei ryzyka w drugą stronę. Nie wie, skąd się biorą opowieści o tym, że nagle wzrost gospodarczy przyspieszy i będziemy mieli presję inflacyjną w połowie przyszłego roku. "Nawet jeżelibyśmy w przyszłym roku przyspieszyli do 3%, to w dalszym stopniu nie jest to wzrost, który stwarza jakąkolwiek presję na ceny. Teraz decyzje związane ze stopami procentowymi mają za zadanie tylko osłabić tempo spowolnienia. O przyspieszeniu nie ma mowy. Nawet gdybyśmy obniżyli stopy do zera" - podkreślił Bratkowski. Od maja 2012 r. główna stopa procentowa (referencyjna) wynosi 4,75%.