Eksperci przyznają, że pomoc państwa dla firm jest niezbędna
Resort finansów nie chce firmować pomysłów Ministerstwa Gospodarki. Ani mu pomagać.
Resort finansów nie chce firmować pomysłów Ministerstwa Gospodarki. Ani mu pomagać.
Wicepremier Waldemar Pawlak chciał, by resort finansów przedstawił dziś na rządzie symulacje kosztów ratowania upadających firm. Ale tak się nie stanie. Rzeczniczka MF Małgorzata Brzoza zaprzeczyła wczoraj, by resort cokolwiek wyliczał w tej sprawie.
MF nie chce firmować pomysłów, których nie zgłaszał.
Pomysł wicepremiera Pawlaka to ratowanie prywatnych firm według wzoru stosowanego przy restrukturyzacji państwowych przedsiębiorstw – czyli na przykład przez wejście kapitałowe Agencji Rozwoju Przemysłu. Drugą instytucją wymienianą przez wicepremiera jest Bank Gospodarstwa Krajowego. W ubiegłym tygodniu szef resortu gospodarki mówił, że nad symulacją skutków finansowych takich działań pracuje już Ministerstwo Finansów.
Wstrzemięźliwość Ministerstwa Finansów w angażowaniu się w projekt ratowania firm budowlanych nie dziwi Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty Business Centre Club.
– To nie jest rola ministerstwa. Projekt szczegółowy powinien powstać w Ministerstwie Gospodarki. To MG unika odpowiedzialności. Minister finansów powinien być tylko recenzentem wyliczeń zrobionych przez MG. I tak decyzję podejmie cały rząd. Czyli de facto premier – mówi ekspert. Pomysł, by ratować firmy, nacjonalizując je, jest jego zdaniem do przyjęcia. – Nie wiem, czy w tym konkretnym przypadku, bo w sumie nie jest jasne, jakich firm miałoby to dotyczyć i ile kosztować. Ale inne rządy sięgały i sięgają po ten instrument, choć czasami jest on sprzeczny z prowadzoną przez nie polityką i stosunkowo kosztowny. Przykład to przejęcie przez rząd Margaret Thatcher firmy Rolls Royce czy ostatnie przypadki ratowania instytucji finansowych w Europie i USA – mówi prof. Gomułka.
Tyle że każde takie działanie powinno odbywać się według ściśle określonych kryteriów i warunków realizowania operacji przejęcia. Jak podkreśla Gomułka, przede wszystkim ratowani muszą mieć znaczenie strategiczne dla branży – ich bankructwo groziłoby jej destabilizacją, co mogłoby zaszkodzić całej gospodarce. Poza tym cała operacja powinna być tania w jej pierwszym etapie – czyli przejęcie powinno następować za symboliczną złotówkę. Eksperci wcale jednak nie są zgodni w tej sprawie: Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan odrzuca w całości pomysł nacjonalizacji.
Jego zdaniem w przyszłości faworyzowałoby to firmy państwowe na bardzo konkurencyjnym rynku. Co nie znaczy, że państwo powinno stać biernie z boku. – To, co może zrobić, to dostarczyć przedsiębiorcom płynność, płacąc bez zwłoki za wykonane prace i finansując roboty dodatkowe nieprzewidziane kontraktem, a które trzeba było wykonać – mówi Jeremi Mordasewicz.
Na finał rządowego sporu o budownictwo czekają banki, które udzielały przedsiębiorstwom kredytów. Krzysztof Pietraszkiewicz, szef Związku Banków Polskich, mówi DGP, że problem musi zostać rozwiązany szybko. – Jest ryzyko poważnego ograniczenia finansowania projektów, w których biorą udział firmy budowlane. Trzeba tego uniknąć – mówi. Jak? Przedsiębiorstwa, zdaniem prezesa ZBP, powinny przejść restrukturyzację, by program inwestycji publicznych mógł być realizowany. Restrukturyzacja mogłaby się odbyć przy udziale instytucji Skarbu Państwa.
– To jest najkrótsza droga. My zabiegamy o to, żeby skrócić jak tylko się da czas restrukturyzacji, co pozwoliłoby uniknąć strat wartości aktywów w tych firmach – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz. I dodaje, że z tego punktu widzenia pomysł wicepremiera Pawlaka nie jest zły. Choć każdy przypadek należałoby rozpatrywać osobno z uwzględnieniem interesów wierzycieli.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama