Powiedział, że jego zdaniem w czasie dwóch dni rozmów w meksykańskim kurorcie Los Cabos europejscy przywódcy wykazali się "podwyższoną gotowością" do działania.
"Nawet jeśli nie osiągną wszystkiego za jednym razem, to sądzę, że jeśli wiedzą, dokąd zmierzają, mogą wzmocnić zaufanie i zwalczyć chorobę" - oświadczył amerykański prezydent na konferencji prasowej.
Obama przyznał, że "wszystkie te kwestie ekonomiczne mogą mieć wpływ na wybory" w USA, w listopadzie, ale Stany Zjednoczone, które w dalszym ciągu zmagają się ze skutkami recesji, nie będą oferować pomocy.
"Najlepsze, co mogą zrobić Stany Zjednoczone, to tworzyć miejsca pracy i wspierać wzrost, a w dalszej perspektywie staramy się uporządkować system fiskalny" - dodał.
Choć większa część szczytu przywódców najbardziej rozwiniętych krajów świata i Unii Europejskiej poświęcona była europejskiemu kryzysowi, to Obama wiele uwagi poświęcił sytuacji międzynarodowej, ze szczególnym uwzględnieniem niesłabnącej przemocy w Syrii - odnotowuje agencja AP. Amerykański prezydent określił rozmowy z przywódcami Rosji i Chin, dwóch krajów, które sprzeciwiają się podjęciu działań przeciwko Damaszkowi na forum ONZ, jako produktywne, ale "rozbieżne" z USA.
Dodał, że zarówno Rosja, jak i Chiny "zdają sobie sprawę z poważnych zagrożeń" wynikających z wojny domowej.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w walkach w Syrii między siłami prezydenta Baszara el-Asada a opozycją zginęło ponad 14 tys. ludzi.
Rosyjski prezydent Władimir Putin oświadczył na konferencji G20, że "nikt nie ma prawa decydować za innych ludzi, kto powinien być u władzy, a kto ustąpić".