Do niedzieli z dużych greckich banków klienci wycofywali do 800 milionów euro dziennie. Powszechnie przewidywano, że jeśli wybory wygra lewica, nieunikniony będzie powrót do drachmy. Teraz zgromadzone w domach pieniądze zaczynają wracać do banków. "Krwotok ustał" - określił tę sytuację jeden z bankierów.
Inny bankier powiedział, że w dniach poprzedzających wybory z jego banku wycofywano ok. 30 milionów euro dziennie, z czego ponad połowę klienci zabierali do domów lub deponowali w skrytkach bankowych. W poniedziałek odwróciła się ta tendencja. "Przyniesiono nam z powrotem ok. 15 milionów euro w gotówce" - ujawnił.
Bankierzy zwracają jednak uwagę, że środki, które klienci banków prywatnych przetransferowali za granicę, dotychczas do Grecji nie wróciły.
Powracają drobni ciułacze
Jeden z bankierów powiedział, że powracają drobni ciułacze, z oszczędnościami do 10 tys. euro. Natomiast posiadacze większych oszczędności, przekraczających 50 tys. euro, na razie nie przynoszą pieniędzy z powrotem.
Przedstawiciele banków są jednak zgodni co do tego, że zatrzymał się odpływ pieniędzy i że z pewnością wiąże się to z wynikiem wyborów.
Najnowsze doniesienia z Aten mówią o szansach na rząd koalicyjny już w środę. Chcą go utworzyć trzy partie - Nowa Demokracja, socjalistyczny PASOK i Demokratyczna Lewica - opowiadające się za pozostaniem Grecji w strefie euro, choć pragnące wynegocjować z kredytodawcami złagodzenie rygorystycznego programu oszczędności i reform, który był warunkiem udzielenia Grecji pomocy ratującej ją przed bankructwem.