Występując na spotkaniu poprzedzającym doroczne zgromadzenie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, EBOR, Simor powiedział, ze pierwsze oznaki wycofywania funduszy przez banki Eurolandu z swoich oddziałów w naszym regionie wystąpiły już jesienią 2011 roku – relacjonuje portal emergingmarkets.org.
„Tempo wzrostu kredytów w części krajów regionu wyraźnie zwalnia. Istnieją obawy, że wyprzedaż aktywów przyspiesza” – podkreślił Węgier.
Analitycy są zgodni, że jeśli banki-matki wycofają kapitały w celu podniesienia ich na swoich rodzimych rynkach, aby spełnić wymogi Europejskiego Nadzoru Bankowego, EBA w sprawie zwiększenia głównego kapitału (Tier-1) do 9 proc. do końca czerwca, wówczas rynki wschodzącej Europy doświadczą trwałego odpływu kapitału, a nawet – krachu kredytowego.
Sektor bankowy w niektórych krajach regionu jest niemal w całości kontrolowany przez zagraniczny kapitał. W Polsce dwie trzecie rynku należy do zagranicznych banków, podczas gdy w Słowacji wskaźnik ten sięga 100 proc.
Mark Allen, regionalny przedstawiciel MFW przyznał, że są oznaki wyprzedaży aktywów i zwolnienia tempa wzrostu pożyczek w całym regionie. Ale, jak podkreślił, w Polsce nowe kredyty są raczej udzielane z lokalnych zasobów, a nie przez regionalne banki.
Na początku roku EBRD ogłosił inicjatywę, która ma zachęcić zagraniczne banki do pozostania w regionie Europy Środkowej I Wschodniej. W odróżnieniu od pierwszej takiej kampanii z 2009 roku obecna jest określana mianem „Wiedeń 2,0”. Chodzi o wzmocnienie tych instytucji, ich lepszą koordynację oraz stworzenie systemu, który w oczach krajów-gospodarzy, byłby w pełni uprawomocniony – wyjaśnia Erik Berglof, główny ekonomista EBOR-u.
Allen ostrzega, że sytuacja może się pogorszyć, gdyż w grę wchodzi także kwestia zaufania. „Jeśli w strefie euro dojdzie do większych zawirowań finansowych, które przyczynią się do niższego wzrostu w Europie Środkowo-Wschodniej – wówczas nastąpi zdławienie ducha aktywności nawet w silniejszych krajach, takich jak Polska”.