Problemem polskich samorządów nie jest ich zbyt duże zadłużenie, ale brak stabilnych dochodów - przekonywał we wtorek uczestników Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach prezydent Poznania Ryszard Grobelny.

W drugim dniu kongresu jego uczestnicy rozmawiali m.in. o finansach samorządów. Prezydent Poznania wskazał w debacie, że w 2008 r., gdy wprowadzono m.in. ulgi prorodzinne, samorządy zostały wybite "ze stanu równowagi finansowej".

"System, który był dobry i dobrze funkcjonował, został wtedy popsuty. Wskutek wprowadzonych wówczas zmian mamy nieuzasadniony spadek dochodów gmin" - przekonywał Grobelny.

Jego zdaniem polskie samorządy nie są zbytnio zadłużone. Wskazał, że dług samorządów wynosi niecałe 4 proc. PKB, podczas gdy w Niemczech to 30 proc., a w Hiszpanii - 15 proc. Grobelny uważa, że gdyby nie zmiany ustawowe, wprowadzone w 2008 r., zadłużenie samorządów byłoby mniejsze.

"Oczywiście mogliśmy straty z tytułu ulg prorodzinnych zrównoważyć, ale to odbyłoby się kosztem zaplanowanych wcześniej inwestycji" - tłumaczył prezydent Poznania.

Według Elżbiety Kamińskiej z firmy Fitch Polska obowiązujący w Polsce od wielu lat wskaźnik zadłużenia samorządów - do wysokości 60 proc. dochodów ogółem - jest niewłaściwy, podobnie jak wskaźnik wysokości rocznej spłaty kredytów w wysokości do 15 proc.

We Francji i we Włoszech nie ma limitów zadłużania samorządów

W innych europejskich krajach wskaźnik te są kształtowane w różny sposób. We Francji i we Włoszech nie ma limitów zadłużania samorządów, w Rosji to 100 proc. rocznych dochodów, w Hiszpanii do niedawna obowiązywał wskaźnik 125 proc. dochodów bieżących, ostatnio zmniejszony do 75 proc.

Polski wskaźnik zadłużenia samorządów odwołuje się do dochodów ogółem. "60 procent dla niektórych samorządów to dużo, dla innych stanowczo za mało. Problemem nie jest poziom zadłużenia samorządów, lecz ich zdolność do spłaty długu" - tłumaczyła Kamińska.

W jej ocenie nowy wskaźnik zadłużenia, który ma obowiązywać od 2014 r., może być pod tym względem jeszcze bardziej kłopotliwy dla samorządów. W dużym stopniu opiera się on na danych z kilku poprzednich lat. Ponieważ 2008 r. samorządowcy wspominają jako bardzo dobry, dane z tego roku mogą wypaczyć końcowy wynik i zmniejszyć możliwość zadłużania się - wskazują.

Podczas sesji dyskutowano również o funduszach unijnych. Prezydent Chorzowa Andrzej Kotala nie miał wątpliwości, że środki unijne były i są poważnym zastrzykiem dla miast i gmin. "Ale pamiętajmy, że do każdego projektu realizowanego ze środków unijnych musimy dopłacać co najmniej 15 proc. wkładu własnego" - zaznaczył.

Chorzów nie ma problemów z zadłużeniem, kształtuje się ono na poziomie 19 proc. dochodów. Miasto ma jednak - jak mówił prezydent - problem z tworzeniem nadwyżki budżetowej, potrzebnej do spłaty długów.

Zaproszeni do dyskusji niemieccy goście podkreślali, że zadłużanie samorządów nie jest dobrą polityką. "To przynosi krótkotrwałe efekty, ale na dłuższą metę nie jest dobre" - podkreślał niemiecki poseł Joachim Zeller, przywołując przykład Berlina. Jak mówił, stolica Niemiec, z 16 mld euro długu, ma problemy z finansowaniem bieżących zadań, w tym utrzymania dróg.