Spadają ceny urządzeń gospodarstwa domowego, sprzętu informatycznego, audiowizualnego i telekomunikacyjnego. Obniżki wymusza szybkie starzenie technologiczne tych wyrobów.
Produkty, za ktre w lutym 2011 roku płaciliśmy więcej niż obecnie / DGP
Wbrew powszechnym odczuciom ceny nie wszystkich towarów idą w górę. Gdyby tak było, to inflacja byłaby znacznie wyższa niż w lutym, gdy wyniosła 4,3 proc., czy w marcu, gdy spadła do 3,9 proc. Jej poziom obniżają towary, które z roku na rok mają coraz niższe ceny.
Dotyczy to m. in. sprzętu gospodarstwa domowego: chłodziarkozamrażarek, pralek automatycznych, zmywarek do naczyń, robotów kuchennych, różnego rodzaju kuchni i maszyn do szycia. Ich przeciętne ceny były w lutym o 1,3 proc. niższe niż przed rokiem – wynika z danych GUS. W tej grupie np. średnie ceny zamrażarek spadły o 20 zł do 1071 zł, a kuchni elektrycznych z płytą ceramiczną o 34 zł – do 1568 zł.
Jeszcze bardziej, bo o 6,1 proc., spadły ceny sprzętu audiowizualnego, fotograficznego i informatycznego. Odtwarzacz DVD potaniał w ciągu roku o 11,3 proc. i w lutym kosztował 195 zł. Ceny nawigacji samochodowej GPS skurczyły się o 8,1 proc. – do 474 zł. Ponadto średnio o 4,7 proc. potaniał sprzęt telekomunikacyjny – spadły np. ceny aparatów telefonicznych i CB radio.
Coraz mniej kosztują też odzież i obuwie. W lutym ich średnie ceny były o 2,4 proc. niższe niż przed rokiem. Ale niektóre części garderoby staniały jeszcze bardziej – np. garnitury męskie aż o 5,1 proc.
Zdaniem ekspertów te obniżki to normalne trwałe zjawisko, ponieważ spadek cen wielu wyrobów związany jest z postępem technologicznym. – Część sprzętu, informatycznego, fotograficznego czy AGD szybko się starzeje. Lub wychodzi z mody, a na rynek wprowadzane są nowości, które wymuszają gwałtowne obniżki nieco starszych wyrobów – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista banku Millennium. Do tego dochodzi ekspansja handlu wielkopowierzchniowego, zwłaszcza zagranicznych sieci handlowych.
Wykorzystując efekt skali, wymuszają one na producentach niskie ceny. I same zadowalają się niewielką marżą. – Oferują bardzo atrakcyjne ceny wybranych wyrobów, bo chcą w ten sposób przyciągnąć klientów, którzy przy okazji kupią także inne produkty, na których supermarkety dobrze zarabiają – wyjaśnia Maliszewski. Obniżkom sprzyja też agresywna konkurencja między wielkimi sieciami handlowymi.
Od lat mamy też do czynienia z importem z Dalekiego Wschodu, głównie z Chin i Korei, który osiągnął potężne rozmiary – tylko w ubiegłym roku miał wartość ponad 16,6 mld euro. Zalew tanich wyrobów stamtąd także wymusza obniżenie kosztów przez naszych rodzimych producentów. Bo jeśli chcieliby utrzymać ich wysoki poziom, mogliby stracić dużą część polskiego rynku.
Analitycy są przekonani, że również w przyszłości ceny wielu wyrobów będą nadal spadać. Dodatkowym argumentem za tym jest słaba koniunktura na Zachodzie, która wyraźniej ogranicza wzrost naszego eksportu. Pojawi się więc większa podaż towarów na rynku krajowym, co będzie sprzyjać obniżkom cen.

Obniżkę cen wymusza też duży import tanich towarów z Azji