Zamiar rozpisania przetargu do końca pierwszego kwartału podtrzymuje odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceminister obrony Marcin Idzik. Również szef MON Tomasz Siemoniak zapewnia PAP, że marcowy termin zostanie dotrzymany. Minister dodał, że dokumenty są gotowe, a ostatnie prace dotyczą usunięcia wszelkich ewentualnych wątpliwości, które mogłyby powstać w związku z zamówieniem.
We wstępnym ogłoszeniu o zamiarze ogłoszenia przetargu Inspektorat Uzbrojenia poinformował, że postępowanie ma dotyczyć 26 śmigłowców - 16 transportowych, trzech w wersji poszukiwawczo-ratowniczej, kolejnych trzech do zadań poszukiwawczo-ratowniczych na morzu oraz czterech do zwalczania okrętów podwodnych. Mają to być średnie śmigłowce wielozadaniowe "pozyskiwane w oparciu o wspólną platformę bazową".
"Żeby zachować zdolności, wojsko musi kupić około stu śmigłowców. Ten przetarg musi mieć dalszy ciąg" - ocenił redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Andrzej Kiński.
Również wydawca magazynu "Raport" Wojciech Łuczak podkreślił, że zakup "będzie zaspokojeniem najpilniejszych potrzeb, wypełnieniem najdotkliwszych luk w potrzebach transportowych i morskich. To, oczywiście, nie rozwiązuje całego problemu" - powiedział Łuczak.
"Prawdopodobnie rozczaruje to tych, którzy liczyli na program zakupu ponad stu lub dwustu śmigłowców, o jakim mówiło się kilka lat temu, ale w dzisiejszych czasach, kiedy na całym świecie zmniejsza się zamówienia wojskowe, 26 śmigłowców to całkiem spory kontrakt, który stanie się przedmiotem zaciętej walki" - przewiduje Łuczak.
Kiński zwrócił uwagę na wymóg wspólnej platformy dla śmigłowców sił lądowych i morskich. "Dyskusyjne jest dla mnie oparcie śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych i zwalczania okrętów podwodnych na platformie uniwersalnej. To dosyć duże ograniczenie z punktu widzenia śmigłowców morskich. Moim zdaniem, należałoby wybrać osobną platformę dla śmigłowców morskich, tym bardziej, że po rezygnacji z korwety +Gawron+ wiadomo, że nie będzie śmigłowców pokładowych, będą musiały operować z lądu" - dodał Kiński.
Produkcja i serwis nowych śmigłowców powinny się odbywać w Polsce
Obecnie polska armia do zadań transportowych, poszukiwawczych i przeciwokrętowych używa głównie rosyjskiej produkcji śmigłowców Mi-8 i Mi-17 oraz morskich Mi-14; a także krajowych Sokołów i Anakond. Przedstawiciele MON podkreślali, że produkcja i serwis nowych śmigłowców powinny się odbywać w Polsce. W kraju przez powiązane z nimi przedsiębiorstwa obecne są włosko-brytyjska Agusta Westland (Świdnik) i amerykańska Sikorsky Aircraft (Mielec).
Łuczak zwrócił uwagę na doświadczenie krajowych zakładów, zwłaszcza Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi, w obsłudze i remontach obecnie używanych śmigłowców. "Nie wyobrażam sobie, by kupiono śmigłowce, dla których nie ma bazy obsługowej w Polsce, jak stało się w przypadku Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdy kupiono śmigłowce wymagające obsługi za granicą. Skoro mamy taką bazę, pieniądze nie powinny odpływać za granicę. To ostatni duży przetarg, w którym możemy wesprzeć krajowy przemysł" - powiedział Łuczak.
Ostatnie śmigłowce - pięć Mi-17 - MON kupiło w 2010 r. dla kontyngentu afgańskiego. Minister obrony Bogdan Klich mówił wtedy, że zakup wynikał z pilnej potrzeby i "jest to ostatnia partia śmigłowców produkcji, nazwijmy to, poradzieckiej".
W styczniu br. szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch za "mało prawdopodobne" uznał, "by wygrały śmigłowce obecnie używane".
Natomiast - zdaniem Łuczaka - gdyby rosyjskie zakłady Mil zapewniły montaż i obsługę nowych śmigłowców w Polsce, nie można by wykluczyć zakupu z tego źródła.
Zakupy śmigłowców zapowiadano od kilku lat, przewidując, że z ponad 250 wojskowych helikopterów do 2018 r. trzeba będzie wycofać dwie trzecie. Za rządów PiS zapowiadano "narodowy program śmigłowcowy" - zakup 156 opartych na wspólnej platformie śmigłowców dla wojska, służb MSW i pogotowia ratunkowego. Zamiar wybrania wspólnej platformy dla śmigłowców do bardzo różnych zadań i koszty takiego zakupu okazały się nierealne. Jako pierwsze nowe maszyny kupiło w 2007 r. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, wybierając śmigłowce Eurocopter EC-135.
Pytany o spodziewaną wartość umowy Łuczak powiedział, że za jeden śmigłowiec trzeba liczyć średnio ponad 10 mln zł. Kiński szacuje, że wartość kontraktu może wynieść - biorąc pod uwagę specjalistyczne wyposażenie niektórych śmigłowców - 4 mld zł.