Budowniczy dróg żądają 3 mld zł., inaczej zbankrutują lub nie ruszą z pracą. Roszczenia podwykonawców rosną z dnia na dzień.
Do prawie 2 tys. wzrosła liczba roszczeń wykonawców autostrad wobec GDDKiA, a ich łączna wartość – do ponad 3 mld zł. Inwestor planuje wypłacić z tego ok. 10 proc.
Roszczenia rosną
Im bliżej Euro 2012, tym bardziej nabrzmiewa konflikt koncernów budowlanych z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Składając oferty w przetargach w latach 2008 – 2010 w warunkach ostrej konkurencji m.in. ze strony Chińczyków, wykonawcy założyli zbyt niskie marże. Nie przewidzieli wzrostu cen ropy, betonu, asfaltu i stali o 30 – 40 proc.
Tylko w ciągu ostatniego tygodnia wartość roszczeń o podwyższenie wartości kontraktów wobec GDDKiA wzrosła o 300 mln zł (tyle kosztuje np. otwarty przed miesiącem nowy terminal na lotnisku we Wrocławiu). Łącznie już gra idzie o ponad 3 mld zł, czyli 75 proc. kosztów budowy drugiej linii metra w Warszawie. Żądania dotyczą przede wszystkim kontraktów, które mają zostać zakończone w tym roku, a zwłaszcza tych umów, w których zawarty został wymóg przejezdności podczas Euro 2012.
– Roszczenia finansowe wykonawców rozkładają się mniej więcej równomiernie na realizowanych na Euro 2012 kontraktach. Średnią wielkość żądań szacujemy na 20 – 30 mln zł na kontrakt – mówi rzeczniczka GDDKiA Urszula Nelken.
Roszczenia obejmują 140 kontraktów realizowanych obecnie przez GDDKiA, w tym 100 dotyczących autostrad i tras ekspresowych (80 z nich jest związanych z obsługą Euro 2012).
Rekordzistą jest konsorcjum Teerag-Asdag, Asdag Aktiengesellschaft i Intop Tarnobrzeg, które buduje dla GDDKIA w Warszawie trasę S2 Konotopa – Puławska, czyli łącznik z autostradą A2. Wykonawca domaga się od GDDKiA dopłaty 210 mln zł, wytykając inwestorowi m.in. błędy projektowe i brak dostępności działek pod budowę.
Dwa kolejne miejsca w tym zestawieniu należą do budowniczych autostrady A4. Spółka Dragados – odpowiedzialna za odcinek między miejscowościami Wierzchosławice i Krzyż – domaga się od inwestora ponad 181 mln zł i 214 dodatkowych dni. Powód – niekorzystne warunki atmosferyczne, konieczność wymiany gruntu i błędy projektowe (zaniżona ilość stali na wiaduktach).
Z kolei konsorcjum firm Polimex-Mostostal, Doprastav i Mertostav – czyli wykonawca A4 między węzłami Szarów i Brzesko – walczy o 100 mln zł i 341 dni ekstra. Jako powód wykonawca podaje uplastycznienia się gruntu podczas powodzi w 2010 r., co spowodowało konieczność wzmocnienia 10 km budowanej autostrady. W tym przypadku GDDKiA przychyla się do wniosku, ale kwestionuje przedstawioną wycenę robót dodatkowych.
Generalna Dyrekcja przyjmuje lub odrzuca
Do tej pory GDDKiA rozpatrzyła połowę zgłoszonych wniosków (w kwietniu planuje zakończyć procedurę). Wartość roszczeń odrzuconych to prawie 1,4 mld zł, a uznanych – niespełna 80 mln zł. Według Urszuli Nelken z GDDKIA, zasadnych jest ok. 10 proc. roszczeń. Jeśli ta tendencja się utrzyma, wykonawcy mogą liczyć na dodatkowe 300 mln zł z żądanych 3 mld zł.
Jak usłyszeliśmy, pewniakami do wypłat są udokumentowane wnioski np. zastosowania droższej technologii z powodu warunków geologicznych, które nie zostały przewidziane przez projektanta. GDDKIA będzie zaś odrzucać uzasadnienia geopolityczne. Chodzi o powoływanie się m.in. przez wykonawców A4 na wojnę w Libii, która przełożyła się na wzrost cen ropy (więc także asfaltu) albo wybuch wulkanu na Islandii, który – według koncernów drogowych – utrudnił transport dla budów w Polsce.
Jeśli wykonawca nie zaakceptuje odmowy GDDKiA, sprawa może trafić do sądu. Obecnie w sprawie rozliczeń rządowego inwestora z wykonawcami toczy się w tej chwili 68 rozpraw sądowych, w tym – to ciekawostka – dwie w Chinach.
Roszczenia firm obejmują 100 kontraktów autostradowych.
Nie tylko autostrady spędzają sen z powiek rządowi. Według pierwotnych planów prace na Stadionie Narodowym miały zakończyć się w maju 2011, później oddanie stadionu przesunięto na listopad. Roboty trwają nadal, jednak są bliskie zatrzymania. Firmy prowadzące prace na stadionie żądają od państwa 100 mln. złotych. Podwykonawcy wystosowali pismo do premiera, rządu i NCS tej sprawie.
Dlaczego na Narodowym roboty trwają w najlepsze, choć powinny się dawno zakończyć? Powodem są m.in. poprawki wad konstrukcyjnych. Jedne z poważniejszych zmian były przeprowadzane w elektryce. Do instalacji sporo uwag miała UEFA. W efekcie – jak opowiadają robotnicy – trzeba było pruć ściany nośne. Wzmacniano także konstrukcję schodów prowadzących na stadion. Wykonawcy musieli również uszczelnić stopnice, dochodziło bowiem do zalewania pomieszczeń.
Konsekwencją poprawek są nie tylko opóźnienia, bo wszystkie generują koszty, za które podwykonawcy nie dostają wynagrodzenia. Przeciw takiemu traktowaniu protestują firmy, które są wynajmowane przez głównego wykonawcę. Oprócz oficjalnie zablokowanych 10 proc. zapłaty, które mają dostać po zatwierdzeniu całości prac, podwykonawcy nie dostali pieniędzy za te roboty, za które dawno już powinni otrzymać wynagrodzenie. Twierdzą, że opóźnienia są już kilkumiesięczne.
Jak się nieoficjalne dowiedzieliśmy, może się okazać, że Ministerstwo Sportu, aby nie dopuścić do blokowania prac, będzie chciało płacić bezpośrednio podwykonawcom, omijając konsorcjum. Tak się może stać, jeżeli do ministerstwa lub NCS trafi sądowy nakaz zapłaty. To jednak byłby duży cios dla generalnego wykonawcy. W umowie z Narodowym Centrum Sportu dotyczącej budowy stadionu zapisane są drakońskie kary dla wykonawcy, gdyby doszło do sytuacji, w której podwykonawcom płaciłby inwestor.
Sam inwestor NCS ma zabezpieczone pieniądze na budowę całego stadionu razem z dodatkowymi robotami, ale z zapłatą czeka na rozliczenie całości prac. Tym bardziej że w ostatecznym rozrachunku i tak kwota, którą wypłaci, będzie mniejsza, niż żądają wykonawcy – same kary za nieterminowe oddanie prac mogą wynieść kilkadziesiąt milionów. Całość stadionu zgodnie z główną umową to kwota 1,252 mld zł netto. Przykładowo 13-dniowy poślizg w oddaniu do użytku wzmocnionych stalową konstrukcją schodów kosztował wykonawcę 850 tys. zł. Pierwszych pięć wyniosło po 10 tys., kolejnych 8 – po 100 tys. zł.
Hydrobudowa, lider konsorcjum wykonawców, twierdzi jednak, że brak zapłat podwykonawcom to także efekt braku płatności od NCS. – Czekamy zarówno na zapłatę przez inwestora faktury końcowej dotyczącej umowy głównej, jak i na rozliczenie znaczącej części zleconych, a jeszcze niezapłaconych przez inwestora robót dodatkowych – mówi Krzysztof Woch, rzecznik Hydrobudowy. I dodaje, że firma jest w stałym kontakcie z kontrahentami i ma nadzieję, że niedługo zakończy kwestię rozliczeń. – Współpracujemy z inwestorem w celu rychłego udrożnienia zatorów płatniczych. Dążymy do porozumienia, które pozwoli uregulować wszelkie zaległe płatności wobec podwykonawców, a zarazem usprawni ostateczne rozliczenie generalnego wykonawcy z inwestorem z tytułu robót dodatkowych, zaniechanych i zamiennych oraz pozostałych roszczeń – mówi Woch.
Stadion Narodowy powstaje w niecce byłego Stadionu Dziesięciolecia. Za budowę areny i przygotowanie instrumentów do zarządzania kompleksem sportowo-biznesowym odpowiada Narodowe Centrum Sportu, spółka Skarbu Państwa, powołana przez ministra sportu i turystyki. W czasie trwania Euro 2012 na Stadionie Narodowym zostaną rozegrane trzy spotkania grupowe, mecz otwarcia wraz z oficjalną ceremonią, jeden ćwierćfinał i jeden półfinał. Na trybunach stadionu jest 58 tys. miejsc dla kibiców. Obiekt został zaprojektowany pod kierunkiem Zbigniewa Pszczulnego z firmy JSK Architekci sp. z o.o. 7 października 2009 roku wmurowano kamień węgielny pod budowę. W marcu 2010 roku odbyła się pierwsza sportowa rywalizacja – wyścig motocyklowy Taddy Błazusiak vs Ronnie Renner. W kwietniu 2011 r. na trybunach rozpoczął się montaż siedzisk – dokładnie 58 145 w kolorach czerwonym i srebrnym. I zgodnie z oficjalną informacją 30 listopada 2011 r. zakończono budowę. Prace jednak trwają nadal.