Polska powinna zatem przystąpić w przyszłym roku do Mechanizmu Kursów Walutowych, co stanowi warunek przyjęcia wspólnej waluty, kiedy „sytuacja w strefie euro się ustabilizuje” – powiedział Rosati w rozmowie z agencją Bloomberg. Profesor przypomniał, że znajdując się w tzw. poczekalni do euro, kraj ma czas na spełnienia pozostałych kryteriów.
Euro gdy się przekonamy, że strefa euro przetrwa kryzys
„Polska może przyjąć euro najwcześniej w 2016 roku i do tego celu powinniśmy zmierzać” – podkreślił Rosati, były minister finansów w rządzie SLD, który obecnie jest członkiem Platformy Obywatelskiej – „W okresie czterech lat będziemy wiedzieli, czy strefa euro się załamie, czy też się wzmocni. Osobiście sadzę, że wyjdziemy z kryzysu w lepszej kondycji ze względu na dotychczasowe doświadczenia”.
W grudniu minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że Polska przyjmie euro tylko wtedy, jeśli Euroland przejdzie „przekonywującą” transformację. Zgodnie z umową akcesyjną do Unii Europejskiej mamy obowiązek przyjęcia wspólnej waluty, ale rząd nie wyznaczył jeszcze terminu pożegnania się ze złotym na rzecz euro. Kraje kandydujące do strefy muszą spełnić kilka kryteriów, w tym deficytu budżetowego i inflacji oraz spędzić minimum dwa lata w korytarzu walutowym w celu sprawdzenia stabilności waluty.
Spośród 10. byłych krajów bloku komunistycznego, euro przyjęły tylko Słowenia, Słowacja i Estonia. „Przyjęcie euro stanie głównym tematem następnych kampanii wyborczych w Polsce, zarówno do Parlamentu Europejskiego, jak i do Sejmu” – uważa Rosami. Wybory do PE przewidziano na 2014 rok, do Sejmu – rok później.
Według ostatniego sondażu opinii publicznej aż 60 proc. Polaków sprzeciwia się przyjmowaniu euro, poparcie dla europejskiej waluty wyraża 32 proc. ankietowanych. Zdaniem Rosatiego przekonanie opinii publicznej do korzyści wynikającej z posiadania euro nie powinno być trudne, gdyż przyjęcie wspólnej waluty może przyczynić się do wzmocnienia polskiej gospodarki. Jednorazowy efekt szacuje się na wzrost PKB o 2 proc, a długoterminowe korzyści, takie jak wyższe inwestycje, na około 0,7 proc. PKB.