Komisja Europejska zagroziła Węgrom wstrzymaniem wypłaty 495 mln euro z Funduszu Spójności za brak postępów w ograniczaniu deficytu. Mimo że 2011 r. był pierwszym w historii Węgier z nadwyżką budżetową.
Chodzi dokładnie o 29 proc. środków przyporządkowanych Budapesztowi w 2013 roku, będących równowartością 0,5 proc. węgierskiego PKB. O tyle mniejszy może być więc przyszłoroczny przyrost PKB, jeśli groźba zostanie zrealizowana. Komisja Europejska sama nazwała ją mianem bezprecedensowej, choć odpowiedzialny za politykę gospodarczą komisarz Olli Rehn wolał złagodzić retorykę.
– Dzisiejsza propozycja powinna być postrzegana jako silna zachęta dla Węgier do prowadzenia zdecydowanej polityki fiskalnej i wdrożenia odpowiednich środków makroekonomicznych – mówił fiński eurourzędnik, zaś austriacki komisarz ds. polityki regionalnej Johannes Hahn dodawał: – To od władz węgierskich zależy, czy zastosują potrzebne środki bez zwłoki. Dajemy Węgrom szansę na poprawę sytuacji.
Innymi słowy, jeśli centroprawicowy rząd Viktora Orbana nie przygotuje na kolejny rok budżetu, który dzięki zmianom systemowym umożliwiłby zbicie deficytu poniżej 3 proc. PKB, straci pieniądze. Ekonomista Tamas Szemler w rozmowie z „Magyar Nemzet” zakłada, że Unii nie chodzi o przedstawienie zupełnie nowego programu reform, lecz o bardziej zdecydowane, niż do tej pory zakładano, cięcia wydatków. Ekonomiczny tygodnik „Heti Vilaggazdasag” pisze w tym kontekście m.in. o obniżeniu dopłat do lekarstw i transportu publicznego.
Przez notoryczne łamanie traktatu z Maastricht Budapeszt od początku swojego członkostwa w UE, czyli 2004 roku, jest objęty procedurą nadmiernego deficytu. Na czarnej liście są wprawdzie 22 inne państwa Unii, w tym Polska, Niemcy czy Francja, jednak zostały na nią wpisane znacznie później, bo między 2008 a 2010 rokiem. Sankcje finansowe są ostatecznością, która może zostać zastosowana, gdy konkretne państwo nie realizuje podjętych zobowiązań. Groźba Brukseli zakłada przy tym maksymalną możliwą karę, ponieważ zgodnie z unijnymi regulacjami sankcje nie mogą przekraczać właśnie 0,5 proc. PKB.

KE: dajemy Węgrom szansę na poprawę sytuacji

Eurostat nie opublikował jeszcze oficjalnych danych dotyczących bilansu węgierskiego budżetu za miniony rok. Wstępnie jednak przewiduje się, że zamknął się on... 3,5 – proc. nadwyżką. To nie tylko pierwszy przypadek, gdy kraj ten obył się bez dziury budżetowej, ale i pierwszy raz od 1999 roku, gdy w ogóle zmieścił się on w obowiązującym obecnie w Unii Europejskiej 3-proc. limicie. Skąd więc tak ostra decyzja komisji?
Brukseli chodzi o sposób osiągnięcia nadwyżki. W ubiegłym roku bowiem Orban faktycznie znacjonalizował prywatne fundusze emerytalne, których środki, warte 9,7 proc. PKB, zostały przetransferowane do budżetu. Zdaniem komisji, gdyby nie ta decyzja, dziura budżetowa osiągnęłaby 6 proc. Według tegorocznego budżetu deficyt nieznacznie przekroczy 3 proc. PKB, jednak dla Brukseli to i tak za dużo. Węgierski dług publiczny jest największy wśród postkomunistycznych członków UE i w III kwartale 2011 roku wynosił 82,6 proc. PKB. W skali całej Unii to jednak dość przeciętna wartość (średnia dla UE wynosi 82,2 proc.), porównywalna do wskaźników Francji i Niemiec (odpowiednio 85,2 proc. i 81,8 proc.).