Potrzeba bezpiecznego przechowania ogromnych mas kapitału jest tak duża, że nie zniechęca zysk zbliżający się do zera

Za bezpieczeństwo zawsze trzeba słono płacić. W czasach niestabilności, tzn. rosnącej zmienności notowań papierów wartościowych oraz pogorszenia się nastrojów na globalnych rynkach finansowych, popyt na bezpieczeństwo wzrósł. Wzrost popytu to wzrost ceny. A jeśli coś jest droższe, to daje mniej zarobić (ma niższą rentowność). Obligacje z USA i Niemiec, jako najbezpieczniejsze, gwarantowane przez rządy aktywa drożeją już od połowy ubiegłego roku. Był to czas, kiedy coraz niższe ceny nieruchomości ugruntowały trend spadkowy, przybierały na sile problemy z kredytami podwyższonego ryzyka, zaczynało się mówić o tym, że na giełdach może nastąpić korekta.
Obligacje skarbowe, uznawane za antidotum dla bessy na rynkach akcji, osiągają historyczne minima rentowności. Jeśli przyjrzymy się, jakie są ich rentowności realne (zysk oczyszczony z inflacji), to zaczyna zastanawiać, czy bezpieczeństwo nie jest za drogie. Przyjmując stopę inflacji w USA na poziomie 2,7 proc. w 2008 roku, realna (pomniejszona o inflację) stopa zwrotu z dziesięcioletniej obligacji skarbowej wynosi 0,7 proc. Analogicznie liczona rentowność dla niemieckiej obligacji skarbowej przy inflacji w strefie euro, mierzonej indeksem HICP (ang. Harmonised Index of Consumer Prices), na poziomie 2,5 proc., wynosi 1,4 proc. Podobna kalkulacja dla polskiej obligacji dziesięcioletniej przy średniorocznej inflacji na poziomie 4 proc. daje rezultat 1,7 proc. Wydaje się to bardzo niewiele. Jest to cena (niski coroczny zysk realny), jaką musi zapłacić inwestor chcący obecnie kupić sobie bezpieczeństwo.
Czy tak niski zysk realny jest w ogóle godny zainteresowania. Czy amerykańskie obligacje skarbowe mogą nadal drożeć i tym samym sprowadzić swoją rentowność realną w okolice zera? Odpowiedzi należy poszukać na rynku finansowym. Kontrakty terminowe na trzymiesięczne depozyty zakładają kolejne obniżenie amerykańskich stóp o 0,5 proc. do poziomu równo 3 proc. do 17 marca. Po ostatniej, nieoczekiwanej obniżce stóp przez amerykański bank centralny o 0,75 proc. rentowność amerykańskiej obligacji dwuletniej zanurkowała poniżej 2 proc. (realnie jest ujemna!).
W tym samym czasie rentowność dziesięcioletniej amerykańskiej obligacji skarbowej obniżyła się o ok. 0,1 proc. Następnego dnia obligacje z USA i Niemiec obniżyły swoją dochodowość o kolejne 0,1 proc. Okazuje się, że w środowisku bessy na giełdzie oraz wskutek oznak recesji w USA zainteresowanie, nawet tak nisko zyskownymi obligacjami, nie słabnie. Potrzeba bezpiecznego przechowania ogromnych mas kapitału jest tak duża, że nie zniechęca zysk zbliżający się do zera. Także polskie obligacje skarbowe wydają się dobrą przechowalnią gotówki do czasu wykształcenia się nowych trendów na rynkach akcji.
Adam Wiśniewski
ekspert ds. inwestycji w Axa Życie
Adam Wiśniewski, ekspert ds. inwestycji w Axa Życie / DGP