W tym roku według prognoz średnioroczna inflacja wyniesie 4,2 proc. Jest efektem podwyżki cen regulowanych, słabego złotego i wzrostu cen surowców na rynkach światowych. Koszty życia w 2012 r. nadal będą rosły, przynajmniej w pierwszej połowie roku.
W tym roku według prognoz średnioroczna inflacja wyniesie 4,2 proc. Jest efektem podwyżki cen regulowanych, słabego złotego i wzrostu cen surowców na rynkach światowych. Koszty życia w 2012 r. nadal będą rosły, przynajmniej w pierwszej połowie roku.
Początek 2011 roku powitał nas podwyżką VAT i cen regulowanych. Pod koniec zimy gwałtownie w górę zaczęła iść cena ropy. I choć teraz za baryłkę brent płacimy już „tylko” 109 dol., o 16 proc. więcej niż przed rokiem, to w kwietniu jej cena przekraczała 126 dol. Latem, a następnie jesienią, nastąpiło gwałtowne osłabienie złotego. I choć od tego czasu złoty się wzmocnił, to w porównaniu z grudniem 2010 r. nadal traci do euro 10,6 proc., a do dolara amerykańskiego 11 proc. Najbardziej odczuwamy to we wzroście cen paliw do prywatnych środków transportu. Przez rok, według danych GUS za listopad, zdrożały aż o 19,4 proc. Za używanie mieszkań, w tym korzystanie z nośników energii, płacimy 7,9 proc. więcej, a za żywność 4,5 proc. więcej. Koszty ochrony zdrowia wzrosły o 6,4 proc. W tym czasie wzrost średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw wyniósł 4,4 proc. To oznacza, że koszty życia pochłaniają coraz większą część naszych dochodów.
Początek przyszłego roku nie będzie lepszy. – Spodziewam się, że z powodu nadal słabego złotego i podwyżek cen regulowanych jeszcze w pierwszym kwartale 2012 r., inflacja towarów i dóbr konsumpcyjnych utrzyma się na wysokim ok. 4-proc. poziomie – uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.
W kolejnych kwartałach czynnikami hamującymi wzrost cen, a więc i kosztów życia, powinna być stabilizacja cen surowców, kursu złotego, ale niestety także spowolnienie gospodarcze, które wpłynie na wyhamowanie wzrostu płac, sytuacja na rynku pracy, a w konsekwencji także chęć do zakupów, czyli konsumpcję.
Ten sam problem mają zresztą nie tylko Polacy. W Czechach, gdzie popyt wewnętrzny jest bardzo niski, inflacja wynosi ok. 2,5 proc. To tak jak u nas, efekt osłabienia rodzimej waluty – korony, oraz wzrostu cen surowców, co odbija się na cenach paliw i innych wyrobów importowanych. Do tego od przyszłego roku w Czechach zniknie preferencyjna stawka podatkowa na żywność, co oznacza jej podwyżki. W przyszłym roku także w wielu państwach Europy z powodu konieczności poszukiwania przez rządy nowych źródeł dochodów zostaną wprowadzone nowe, wyższe stawki VAT, wzrosną także podatki pośrednie. To oznacza, że koszty życia wzrosną nie tylko nam.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama