Znajdujemy się w tradycyjnie najlepszym kalendarzowo okresie roku dla inwestycji w akcje

Nastroje inwestorów na warszawskiej giełdzie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy świadkami wyprzedaży akcji mającej znamiona paniki. Obecnie, po kilku lepszych sesjach, inwestorzy przystąpili do niemal euforycznych zakupów. Mamy więc początek rajdu Świętego Mikołaja, o którym wspominałem w ubiegłym tygodniu. Zapewne większość uczestników rynku, mocno poturbowanych ostatnią przeceną akcji, zastanawia się, na jak długo wystarczy rynkowi siły do kontynuacji obecnych wzrostów. Paradoksalnie, im będzie mniej wiary w kontynuację zwyżki, tym potrwa ona dłużej. Przed końcem roku nie powinniśmy już być zaskakiwani negatywnymi informacjami z rynku globalnego ani z naszej makroekonomii, chociaż wzrost inflacji do poziomu 3,5 proc. może budzić niepokój i nie pozostawia wątpliwości, że mamy przed sobą jeszcze nie jedną podwyżkę stóp procentowych. Najprawdopodobniej będziemy tego doświadczać w I kwartale przyszłego roku. Na dziś inwestorzy koncentrują się na zdecydowanie krótszym horyzoncie inwestycyjnym, często nieprzekraczającym kliku dni. Co więc przyniesie nam najbliższa przyszłość? Czy poprawa koniunktury potrwa dłużej i przerodzi się w tak lubiany przez wszystkich efekt stycznia? Wiemy, że znajdujemy się w tradycyjnie najlepszym kalendarzowo okresie roku dla inwestycji w akcje. Przed nami koniec roku z bardzo często obserwowanym zjawiskiem, zwanym window dressing (strojenie okienek), oznaczającym poprawianie rocznych osiągnięć inwestycyjnych przez zarządzających funduszami, poprzez podciąganie kursów akcji najlepszych inwestycji i usuwanie z portfela tych nieudanych. Ten proces nałoży się na podaż ze strony graczy indywidualnych, którzy będą zmuszeni do zamykania stratnych pozycji w celu obniżenia podatku od zysków kapitałowych. Nie ma zaś najmniejszych wątpliwości, że po załamaniu cen małych i średnich spółek stratnych pozycji w portfelach jest mnóstwo. Na początku nowego roku zaś przyjdzie czas na realokację aktywów, dokonywaną przez graczy globalnych. Jeżeli nasz rynek zostanie uznany za bardziej atrakcyjny niż inne rynki wschodzące, możemy liczyć na napływ kapitału i popyt ze strony inwestorów zagranicznych. Ciekawa będzie również reakcja uczestników funduszy inwestycyjnych. W poprzednich latach obserwowaliśmy w styczniu duży napływ nowych środków w reakcji na bardzo wysokie stopy zwrotu osiągane przez fundusze. Bieżący rok, a w szczególności jego druga połowa, już nie będzie tak udana, pozostaje więc mieć nadzieję, że nie zobaczymy umorzeń od zawiedzionych uczestników. Licząc więc na dobry styczeń i kontynuację wzrostów, musimy liczyć na popyt ze strony krajowych i zagranicznych funduszy inwestycyjnych. Wprawdzie zawsze mamy w zanadrzu niemal stałe źródło kapitału w postaci funduszy emerytalnych, mających po ostatniej przecenie znacznie niższy udział akcji w aktywach, ale nie można zakładać, że tego kapitału wystarczy na cały rynek.
Marek Mikuć
wiceprezes zarządu i dyrektor inwestycyjny, TFI Allianz Polska
Marek Mikuć, wiceprezes zarządu i dyrektor inwestycyjny, TFI Allianz Polska / DGP