Ze wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w III kwartale 2011 r. wzrost gospodarczy Polski wyniósł 4,2 proc. Urząd poinformował w komunikacie, że "głównym czynnikiem wzrostu PKB był popyt krajowy", który zwiększył się o 3,2 proc.
Polacy nie będą już tyle kupować
Roman Przasnyski z Open Finance wskazuje, że zarówno popyt wewnętrzny, jak i spożycie indywidualne, w których ekonomiści pokładają nadzieję na łagodne lądowanie naszej gospodarki w kolejnych odsłonach kłopotów gospodarki globalnej, zaczynają jednak szwankować.
"Najwyższą dynamikę wzrostu osiągnęły one w ostatnich trzech miesiącach 2010 roku. Od tego czasu obserwujemy jej osłabienie. Trudno liczyć na zmianę tej tendencji w kolejnych kwartałach, gdy zaczną być mocniej widoczne skutki pogorszenia się koniunktury za granicą, konsekwencje planowanych przez rząd reform i zaostrzania polityki kredytowej przez banki" - ocenia Przasnyski.
Załamania jednak nie będzie
Jego zdaniem nie ma jednak obaw, że powtórzy się scenariusz z pierwszej fazy kryzysu z lat 2008-2009, gdy mieliśmy do czynienia z załamaniem popytu krajowego i trzema kwartałami ujemnej dynamiki. Prawdopodobny jest natomiast wariant, jaki miał miejsce w okresie spowolnienia wzrostu PKB z lat 2004-2005, kiedy w ciągu czterech kolejnych kwartałów dynamika wzrostu spożycia krajowego spadła z 7,5 proc. do zera, a spożycia indywidualnego z 5,3 proc. do 1,3 proc.
Przasnyski zaznacza, że jeżeli recesja w Niemczech będzie łagodna i krótkotrwała, nie będzie obaw, że załamie się polski eksport (w najgorszym kwartale lat 2004-2005 jego dynamika zmniejszyła się do 3,8 proc.).
"W efekcie tych szacunków można spodziewać się, że w przyszłym roku nasza gospodarka powinna osiągnąć wzrost w skali 2-2,5 proc., przy założeniu, że nie wystąpi poważniejszy szok, związany z kryzysem zadłużenia państw strefy euro" - podsumował.
Także starszy ekonomista z Banku BPH Adam Antoniak zwrócił uwagę w rozmowie z PAP, że dynamika popytu krajowego cały czas spada. Wskazał, że w II kw. 2011 r. wskaźnik ten wyniósł 4,3 proc., w I kw. 2011 r. wyniósł 4,4 proc., podczas gdy w IV kw. 2010 r. sięgnął 6,4 proc.
"Widać, że z kwartału na kwartał tempo wzrostu popytu krajowego spada i wszystko wskazuje na to, że nadal będzie spadać. Wzrost konsumpcji będzie coraz słabszy ze względu na to, co się dzieje w strefie euro. Zawirowania tam spowodują, że gospodarstwa domowe będę mniej skłonne do wydawania pieniędzy, raczej będą oszczędzać. To efekt psychologiczny" - ocenił ekonomista.
Dodał, że także inwestycje, które obecnie całkiem dobrze sobie radzą, w przyszłym roku będą wstrzymywane. "Po Euro 2012 wyhamują inwestycje publiczne, zwłaszcza jeżeli okaże się, że budżet będzie musiał oszczędzać. W obliczu, wydaje się nieuchronnej recesji w strefie euro, także firmy raczej nie będą zainteresowane inwestowaniem w nowe moce produkcyjne" - uważa Antoniak.