"Otworzyliśmy się słabo i kurs euro/zł (...) zszedł pod koniec dnia na chwilę poniżej 4,50, ale teraz ponowienie podążamy w kierunku 4,52. Cały region tracił po informacji z Węgier. To, co teraz się dzieje, nie zapowiada jeszcze jakiegoś kataklizmu. Rynek jest płynny i kursy nie podążają prosto w górę, może groźba interwencji je powstrzymuje. Z tego, co wiem, nie było dzisiaj na rynku NBP ani BGK" - powiedział PAP Paweł Gajewski, diler walutowy Banku Millennium.
Agencja Moody's poinformowała w czwartek, że obniżyła rating długu publicznego Węgier do poziomu inwestycji spekulacyjnych.
"Dzisiaj mogliśmy przeczytać, że rząd zastanawia się nad zmianą kursu do wyliczania relacji długu do PKB, co powstrzymałoby spekulację. Kwestia, czy NBP przed końcem roku będzie interweniował, to teraz główne pytanie" - uważa Gajewski.
Od przyszłego roku dług publiczny będzie liczony inaczej niż obecnie
Pod uwagę będą brane średnioroczne kursy walut, a nie z 31 grudnia - podał "Parkiet" powołując się na wiceministra finansów Dominika Radziwiłła.
"Sentyment jest cały czas zły. Sytuacja wokół nas odbije się w końcu na naszym rynku. W regionie i tak mamy najlepszą sytuację gospodarczą. Osłabienie jest w zakresie ograniczonym" - powiedział Gajewski.
Dodał, że notowania euro/zł "na początku tygodnia będą zależeć od tego, co usłyszymy w weekend". "Złoty będzie pod presją na osłabienie. Prawdopodobnie w kierunku 4,60/euro w ciągu tygodnia albo dwóch. Jeżeli nie będzie obcinania ratingu kolejnych krajów przez agencje, to będzie to bardzo powolne osłabienie do 4,60. Jeżeli będą kolejne obniżki ratingów, to wpłynie to na nas negatywnie i złoty będzie słabł. Nawet 4,70 jest możliwe przy złych okolicznościach na koniec roku, ale prawdopodobieństwo tego jest niewielkie. Moim zdaniem pod koniec roku będzie 4,57-4,60" - stwierdził.
W piątek na rynku długu najpierw nastąpiła mocna wyprzedaż, później rentowności wróciły do poziomów z czwartkowego zamknięcia.
"Dzisiaj w pierwszej połowie dnia była bardzo mocna wyprzedaż. Rynek zaczął tracić płynność. Były ruchy rzędu 5 punktów bazowych w górę na rentownościach. (...)Mieliśmy do czynienia z paniczną wyprzedażą" - powiedział PAP Adrian Skubij, diler SPW ING Banku Śląskiego.
Dodał, że "po południu był równie nerwowy ruch w dół na rentownościach". "Jakiś inwestor kupił bardzo dużo obligacji o zapadalności do trzech lat. (...) Później zaczęło się umocnienie długu. Spekulowano, czy to nie jest albo czy nie zbliża się interwencja MF. Wkradła się nerwowość. Wróciliśmy do poziomów z wczorajszego zamknięcia" - dodał.
Dilerzy uważają, że na początku tygodnia może panować na rynku duża nerwowość
"Na początku tygodnia będzie nerwowość duża. Spodziewamy się zmniejszenia płynności (...). Nasz rynek będzie obserwować zagranicę. Jeżeli będzie tam rozwiązanie zaproponowane, to może być u nas spokojniej. Jeżeli będzie dalsza niepewność w Europie, to będzie presja na polskie papiery" - powiedział Skubij.