Europa nie jest w stanie przygotować się na wyjście Grecji ze strefy euro - ocenia w rozmowie z PAP dyrektor brukselskiego think tanku CEPS Daniel Gros. Jego zdaniem wyjście Grecji z euro jest możliwe i faktycznie nastąpi, kiedy zbankrutują greckie banki.

"Niewiele można zrobić, by przygotować wyjście Grecji ze strefy euro. W każdym przypadku takie wyjście nie byłoby uporządkowane. To nie tak, że rząd Grecji powie "do widzenia, wychodzimy", bo ich banki upadną nawet wcześniej. A kiedy banki upadają i nie będą miały wystarczających środków, by wypłacić ludziom depozyty, skąd mogą dostać euro? Z Europejskiego Banku Centralnego. A jeśli EBC mówi "stop: nie damy wam nic więcej", to wtedy właśnie w tej sekundzie Grecja wyjdzie ze strefy euro" - powiedział dyrektor CEPS (Center for European Policy Studies).

Europejski fundusz ratuunkowy jest "w proszku"

Gros zauważył, że fundusz ratunkowy dla strefy euro (Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej), czyli główne narzędzie, jakim dysponuje euroland, by próbować powstrzymać rozlewanie się wirusa Grecji na inne kraje, nie jest gotowy na ewentualność wyjścia Grecji z euro. "EFSF jest prawie martwy, bo już zawiesił emisję 10-letnich obligacji. Ich ceny spadają, bo inwestorzy widzą, że strefa euro jest w chaosie i nie mają więcej zaufania" - powiedział Gros. Podkreślił, że EFSF (obecnie o mocy pożyczkowej 440 mld euro) nie jest rozwiązaniem na kluczowe problemy strefy euro. "Może pomóc Portugalii, Irlandii i może jeszcze Grecji, ale dla Włoch jest już nieużyteczny" - powiedział.

Zdaniem eksperta w tej chwili wszystko jest jednak możliwe, a wyjście Grecji ze strefy euro "nie jest nie do uniknięcia". Ale, dodaje, ten scenariusz staje się "oczywiście" prawdopodobny, jeśli grecki rząd podtrzyma wolę organizacji referendum ws. drugiego pakietu ratunkowego eurolandu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Grecji, a Grecy w tym referendum powiedzą "nie". "Wtedy Grecja bankrutuje i EBC ucina przelewy. To wszystko" - stwierdza Gros.

Wciąż nie ma jednak pewności, czy referendum zostanie przeprowadzone

"UE nie może zrobić teraz niczego, poza obserwowaniem, co dzieje się w Grecji. Wszystko jest możliwe. Zobaczymy w najbliższych godzinach, czy premier Jeorios Papandreu przetrwa, czy rząd przetrwa, czy rozpada się grecki system bankowy. Wszystko jest możliwe" - powiedział Gros. I zastrzega, że "to nie jest w rękach strefy euro, ale zostanie zdeterminowane w Atenach".

W Grecji trwa debata parlamentarna o wotum zaufania dla rządu Papandreu, a głosowanie ma odbyć w piątek. Z informacji napływających z Aten wynika, że Papandreu może liczyć na poparcie 151, a może nawet tylko 150 deputowanych w 300-osobowym parlamencie. A to dlatego, że kolejni deputowani z jego rządzącej partii PASOK otwarcie przeciwstawiają się zapowiadanemu przez Papandreu referendum w sprawie drugiego pakietu ratunkowego dla Grecji. Pomysł skrytykował także minister finansów Ewangelos Wenizelos, nieoficjalnie typowany przez media na możliwego następcę Papandreu, gdyby ten stracił urząd.

W środę po spotkaniu kryzysowym z premierem Grecji, kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy po raz pierwszy otwarcie mówili o możliwym wyjściu Grecji ze strefy euro, wywierając presję na Ateny, by przyjęły drugi program ratunkowy przygotowany dla nich przez euroland i MFW. Zakłada on 130 mld euro (w tym 30 mld na gwarancje dla inwestorów, zachęcające ich do wymiany obligacji greckich na papiery o połowę niższej wartości). W zamian kraj ma jednak przyjąć daleko idący program oszczędności, który budzi masowy sprzeciw obywateli.

Zaskoczeni zapowiedzianym przez Papandreu referendum przywódcy dali jasno do zrozumienia, że w razie odrzucenia przez Greków drugiego pakietu ratunkowego wstrzymają wszelką pomoc dla Aten, nawet szóstą transzę 8 mld euro obiecanych jeszcze w ramach uzgodnionego w 2010 pierwszego pakietu pomocy. Wskazali też, że bez względu na to, jak sformułowany zostanie przedmiot referendum, będzie ono oznaczać ustosunkowanie się do tego, czy kraj ma pozostać w strefie euro.