Protesty przeciw bankom na Wall Street, chciwości wielkich korporacji i powiększaniu się nierówności społecznych, zapoczątkowane w Nowym Jorku, przenoszą się do innych wielkich miast w USA.

W Los Angeles około 150 osób demonstrowało w czasie weekendu przed miejscowym ratuszem. Przywódcy protestu, zorganizowanego przez ugrupowanie Occupy Los Angeles, poinformowali, że kieruje nimi solidarność z demonstrantami z Nowego Jorku.

Podobne demonstracje odbyły się w Denver, Seattle i Chicago

Ich uczestnicy domagali się zaprzestania cięć budżetowych i tworzenia miejsc pracy.

W centrum Bostonu przed siedzibą Bank of America około 3 tysięcy ludzi protestowało w niedzielę przeciw konfiskowaniu przez banki domów za niespłacone długi.

Tymczasem w Nowym Jorku, gdzie w czasie weekendu zatrzymano kilkaset osób pod zarzutem blokowania ruchu ulicznego, organizatorzy protestu zapowiadają kontynuowanie go przez trzeci tydzień z rzędu.

Lewicowa organizacja October 2011 Movement (Ruch Października 2011) zapowiada demonstrację uliczną w Waszyngtonie w najbliższy czwartek.

Komentatorzy zastanawiają się, czy protesty, które jak dotąd mają stosunkowo spokojny przebieg, nie nabiorą burzliwego charakteru, jak to się dzieje w Europie.

Tymczasem w Waszyngtonie rozpoczęła się trzydniowa konferencja pn. Campaign for America's Future (Kampania na rzecz Przyszłości Ameryki). Jej organizatorzy, głównie działacze lewego skrzydła Partii Demokratycznej, mówią, że chcą stworzyć "lewicową Tea Party" - ruch na rzecz sprawiedliwości społecznej, który ma zamiar stosować podobne metody oddolnego nacisku na polityków, jak jego prawicowy odpowiednik.