W dokumencie znalazł się proponowany przez Polskę podział darmowych praw do emisji dwutlenku węgla w latach 2013 – 2020 pomiędzy poszczególne elektrownie. To kluczowa decyzja dla branży, zwłaszcza dla nowych inwestycji. Cena energii z nowych bloków, które nie dostaną darmowych uprawnień, będzie bowiem znacznie wyższa niż tych, które te „gratisowe” limity dostaną.
Nie wiadomo, do których inwestorów trafią uprawnienia, bo wniosek został objęty klauzulą „zastrzeżone”. Ministerstwo Środowiska wyjaśniało, że postąpiło tak, bo dokument zawiera informacje będące tajemnicą handlową firm.
Ministerstwo Gospodarki podało, że we wniosku jest mowa o inwestycjach, w ramach których do 2020 r. w energetyce powstanie ok. 9 tys. MW nowych mocy. Tymczasem deklaracje polskich i zagranicznych firm, dotyczące planowanych bloków, opiewały na znacznie większą moc wytwórczą. To sugeruje, że część projektów darmowych praw nie dostała albo że koncerny zrezygnowały z niektórych inwestycji.
Zdaniem Krzysztofa Żmijewskiego, eksperta w branży energetycznej, utajnienie wniosku jest kuriozalne. – Na rządzie ciążył obowiązek publicznych konsultacji wniosku i one zostały przeprowadzone. Utajniając wniosek schował pod dywan dokument, który konsultował, a może konsultował wniosek inny, niż utajnił – zastanawia się były szef PSE Operator.
Teraz lista trafi do Brukseli.