Wniosek derogacyjny zawiera wykaz instalacji wytwarzających energię elektryczną, które rząd objął systemem bezpłatnych uprawnień do emisji w okresie rozliczeniowym, rozpoczynającym się od 1 stycznia 2013 r., wraz z proponowaną dla tych instalacji liczbą uprawnień do emisji.
Podział tych bezpłatnych emisji musi zostać jeszcze zatwierdzony przez Komisję Europejską. Mają do nich prawo instalacje, które w określonym terminie rozpoczną prace modernizacyjne ograniczające emisję.
Drugi dokument to wykaz instalacji objętych systemem handlu uprawnieniami do emisji od 1 stycznia 2013 r. wraz z przyznaną im liczbą uprawnień do emisji.
Jak podało Centrum Informacyjne Rządu, oba dokumenty są opatrzone klauzulą "zastrzeżone".
Jak powiedział we wtorek dziennikarzom wicepremier Waldemar Pawlak, rząd we wniosku do KE przedstawia propozycje dotyczące inwestycji modernizacyjnych (w energetyce) i ma nadzieję, że zostaną przez KE przyjęte. "Dzięki temu zmniejszymy emisję CO2 o 20 mln ton rocznie. Taki jest wymiar tych inwestycji modernizacyjnych, które są na liście derogacyjnej" - dodał Pawlak.
Wicepremier podkreślił, że "zgodnie z zasadą subsydiarności o uznaniu takiej inwestycji za spełniającą kryteria określone w regulacjach europejskich decyduje prawo krajowe". "Bazując na tej zasadzie przygotowaliśmy ten dokument" - dodał. Odniósł się w ten sposób do publikacji "Tygodnika Powszechnego", który napisał, że były przypadki, iż inwestycje zgłaszane na listę derogacyjną nie miały w momencie zgłoszenia wydanego pozwolenia na budowę.
Kraje UE mają do 30 września 2011 r. dostarczyć Komisji dane dotyczące instalacji przemysłowych na swoim terenie
W ubiegłym tygodniu wiceminister gospodarki Maciej Kaliski mówił, że we wniosku derogacyjnym znajdują się inwestycje, w ramach których do 2018-2020 roku w polskiej energetyce powstanie ok. 9 tys. megawatów nowych zdolności wytwórczych.
Kraje UE mają do 30 września 2011 r. dostarczyć Komisji dane dotyczące instalacji przemysłowych na swoim terenie. Na ich podstawie KE określi w 2012 r. przydziały darmowych pozwoleń dla każdej z nich na lata 2013-2020. Mają być one przydzielane maksymalnie do wysokości tzw. benchmarków, czyli emisji dwutlenku węgla generowanych przez 10 proc. najbardziej wydajnych instalacji w UE. Następnie limity te (wyrażone w tonach CO2 na 1 produkt) będą przemnożone przez wielkość produkcji, co określi liczbę darmowych pozwoleń dla przedsiębiorstw przemysłowych.
W latach 2013-2020 na darmowe pozwolenia w wysokości benchmarków mogą liczyć przedsiębiorcy z sektorów zagrożonych tzw. carbon leakage, czyli przenoszeniem produkcji poza granice UE (gdzie nie ma limitów emisji CO2). Branże takie będą określane m.in. na podstawie wzrostu kosztów produkcji w związku z koniecznością zakupu pozwoleń na emisję. Reszta przedsiębiorców otrzyma pozwolenia w wysokości 80 proc. benchmarków w 2013 roku. Ten wskaźnik udziału będzie stopniowo maleć do 30 proc. w 2020 r. Brakujące pozwolenia firmy będą musiały kupić na rynku.
W trosce o konkurencyjność przemysłu UE, w pakiecie klimatyczno-energetycznym UE z 2008 r. przewidziano, że część uprawnień w latach 2013-2020 będzie przyznawana za darmo w zależności od stosowanej przez firmy technologii: im mniej emisji CO2, tym większa część bezpłatnych praw do emisji. Nie dotyczy to elektroenergetyki, gdzie zasadą ma być zakup wszystkich pozwoleń na emisję z uwzględnieniem okresu przejściowego m.in. dla Polski.