Dzień wcześniej szef państwa ukraińskiego spotkał się w Rosji z prezydentem tego kraju Dmitrijem Miedwiediewem oraz premierem Władimirem Putinem.
"Rozmowy przyniosły poważny postęp, co pozwala oczekiwać, że w najbliższym czasie dojdzie do osiągnięcia konkretnych wyników, zgodnych z interesami obu państw" - napisano w krótkim komunikacie administracji Janukowycza, nie podając żadnych szczegółów.
Sobotnia dyskusja Miedwiediewa z Janukowyczem w Zawidowie koło Tweru dotyczyła ceny rosyjskiego gazu dla Ukrainy. Prezydenci rozmawiali najpierw w cztery oczy, po czym dołączył do nich premier Putin.
Zapowiadając przyjazd Janukowycza, rosyjskie media prognozowały, że wizyta prezydenta Ukrainy zademonstruje gotowość Moskwy i Kijowa do kompromisów. Źródła dziennika "Kommiersant" nie wykluczały, że Rosja pójdzie na ustępstwa w sporze gazowym z Ukrainą.
Media przypominały także, że przywódcy dwóch krajów wymienili się ostatnio ostrymi oświadczeniami. Miedwiediew zarzucił Ukrainie, że ta chce, by Rosja ją utrzymywała. Janukowycz odpowiedział, że jego kraj nie jest ubogim krewnym. Ocenił też, że zapisane w kontrakcie ze stroną rosyjską warunki dostaw gazu są "niczym dla wroga".
Zgodnie z dwustronną umową z 19 stycznia 2009 roku, cena gazu dla Ukrainy określana jest co kwartał według specjalnej formuły uwzględniającej ceny mazutu i oleju opałowego na rynkach światowych. Jako cenę bazową w porozumieniu tym zapisano 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Jednak Ukrainie przysługuje rabat w wysokości 100 USD za 1000 metrów sześciennych, jeśli cena surowca przekracza 330 dolarów, lub 30 procent, jeżeli jest ona niższa od tej kwoty.
W I kwartale tego roku strona ukraińska płaciła 264 dolary, a w II - 296 dolarów. W III kwartale cena wzrosła do 350 dolarów, a w IV może przekroczyć 400 dolarów.
Kijów uważa warunki kontraktu za niekorzystne i co jakiś czas domaga się od Moskwy ich zmiany. Zdaniem strony ukraińskiej, cena rosyjskiego surowca nie powinna być wyższa, niż 300 USD za 1000 metrów sześciennych. Ukraina podkreśla, że płaci za rosyjski gaz drożej niż Niemcy i Słowacja, choć jest położona bliżej granic Rosji.
Na początku premier Ukrainy Mykoła Azarow ostrzegł, że Kijów może wystąpić na drogę sądową, by zmienić kontrakty gazowe z Rosją. Prezes Gazpromu Aleksiej Miller ze swej strony oznajmił, że zmiana umów gazowych jest możliwa, ale dopiero po połączeniu Naftohazu z rosyjskim gigantem. To z kolei wykluczył prezydent Janukowycz.
Na przełomie 2008 i 2009 roku podobny spór między Rosją a Ukrainą spowodował dwutygodniową przerwę w dostawach gazu do państw UE. Konflikt został rozwiązany, gdy ówczesna ukraińska premier Julia Tymoszenko ustaliła z premierem Rosji Władimirem Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych.
Tymoszenko, która zgodziła się w 2009 roku na takie warunki, jest obecnie sądzona za przekroczenie pełnomocnictw przy zawieraniu umów gazowych z Rosją i przebywa w areszcie.
Ukraiński minister ds. paliw i energetyki Jurij Bojko zapowiadał niedawno, że w ciągu najbliższych pięciu lat jego kraj zmniejszy import rosyjskiego gazu o 70 proc. i zwiększy własne wydobycie tego surowca.
Dotychczas Ukraina kupowała w Rosji około 40 mld metrów sześciennych gazowego paliwa rocznie. Kontrakt na ten rok przewiduje zakup 36,5 mld, a Janukowycz ujawnił w zeszłym tygodniu, że na 2012 rok jego kraj zamówił w Gazpromie tylko 27 mld metrów sześciennych.
Według rosyjskiego koncernu, zgodnie z obowiązującym kontraktem strona ukraińska powinna kupować co najmniej 33 mld metrów sześciennych surowca rocznie (zasada "take or pay", czyli "bierz lub płać").