Inflacja wciąż nie chce zahamować. Utrzymuje się na poziomie 4,3 proc. i może jeszcze wzrosnąć. Firmy obawiają się drastycznego spadku rentowności i będą przerzucać rosnące koszty funkcjonowania na konsumentów
Inflacja wciąż nie chce zahamować. Utrzymuje się na poziomie 4,3 proc. i może jeszcze wzrosnąć. Firmy obawiają się drastycznego spadku rentowności i będą przerzucać rosnące koszty funkcjonowania na konsumentów
Inflacja znów negatywnie zaskoczyła. Jak podał wczoraj GUS, w sierpniu wyniosła 4,3 proc., gdy w lipcu była na poziomie 4,1 proc. Ekonomiści spodziewali się wzrostu cen w porównaniu z ubiegłym rokiem o 0,2 pkt proc. niższego. Teraz uważają, że z powodu utrzymującej się wysokiej inflacji w tym roku nie mamy co się spodziewać obniżki stóp procentowych. Tym bardziej, że we wrześniu wzrósł wskaźnik przyszłej inflacji prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług konsumpcyjnych.
– To, co najbardziej zaskakuje w inflacji za sierpień, to wzrost cen paliw do prywatnych środków transportu – 13,5-proc., licząc rok do roku, i 1,3-proc. w stosunku do lipca . A w sierpniu analitycy prognozowali spadek cen – zauważa Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Eksperci oczekiwali, że wzrost cen paliw w porównaniu z lipcem nie przekroczy 0,9 proc. Wytłumaczeniem może być to, że ceny na stacjach spadały pod koniec sierpnia, a GUS badania przeprowadzał wcześniej. Do tego dołożył się słabnący złoty, który przekłada się na ceny surowców.
– Z punktu widzenia konsumentów niepokojące jest to, że oprócz surowców, co przekłada się na koszty transportu, wzrosły też mocno koszty utrzymania mieszkań, w tym nośniki energii i łączność. To są ceny stałe, każdy musi je płacić. Jeśli rosną, będzie spadała konsumpcja – mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista grupy Deutsche Bank Polska. Nośniki energii zdrożały o 7,9 proc., licząc rok do roku, i o 0,9 proc. w porównaniu z lipcem. Koszty łączności o 0,6 proc., ale aż o 4,8 proc. w stosunku do lipca. – Skala wzrostów jest najwyższa od stycznia 2000 r. Podniosły indeks cen konsumpcyjnych o 0,20 pkt proc. Okres promocji usług telekomunikacyjnych dobiegł końca – uważa Agnieszka Bluj, ekonomistka Pekao SA.
Jednym z nielicznych towarów, którego ceny spadają, jest żywność. Choć w porównaniu z sierpniem 2010 r. notuje 4,4-proc. wzrost, to już w porównaniu z lipcem jest tańsza o 1,1 proc. To trzeci miesiąc spadków. Tradycyjnie już tanieją także odzież i obuwie.
– W najbliższych miesiącach będziemy mieli do czynienia z podwyższoną inflacją. W III kwartale nie uda się zejść z jej poziomem do 4 proc. Oddala się więc perspektywa obniżki stóp procentowych. Sądzę, że taka decyzja zostanie podjęta, gdy wzrost cen przestanie przekraczać 3,5 proc., czyli dopiero w przyszłym roku – uważa Arkadiusz Krześniak.
Negatywny wpływ na inflację ma słaby złoty. – W kolejnych miesiącach oprócz danych o inflacji kluczowe dla RPP będą informacje o produkcji przemysłowej. Jeśli osłabnie, zagrażając wzrostowi, to RPP obniży stopy mimo podwyższonej inflacji, bo ona wyhamuje w ślad za gospodarką. Tak było już w 2009 r. – uważa Ignacy Morawski.
Na razie wzrósł publikowany przez BIEC wskaźnik przyszłej inflacji. Okres jego stabilizacji trwał tylko trzy miesiące. Główne czynniki powodujące jego wzrost związane są ze spadkiem wartości złotego. Firmy boją się, że więcej będą płacić za importowane surowce, wzrosną też koszty ubezpieczeń związanych z ryzykiem walutowym.
„O wyższych cenach informują producenci energii elektrycznej i przedstawiciele przemysłu naftowego. Jedyną branżą, w której większość firm uważa, że ceny nie będą rosły, są producenci dóbr inwestycyjnych, w tym maszyn i urządzeń, co może być zachętą do podejmowania decyzji o inwestycjach, ale też świadczy, że popyt inwestycyjny na te towary jest słaby – napisano w komunikacie”.
BIEC wskazuje także na wzrost cen usług transportu i magazynowania. To kolejny czynnik decydujący o kosztach przedsiębiorstw. Najbardziej zdrożały usługi transportu lądowego i te związane z przechowywaniem towarów. Przedsiębiorcy ich część przerzucą na klientów.
Złoty ciągle słabiutki
Wczoraj waluty znów biły kolejne rekordy do złotego. Za euro trzeba było płacić nawet 4,36 zł i był to najwyższy poziom od lipca 2009 r. Za dolara – 3,21 zł, najwięcej od lipca 2010 r. Złoty osłabiał się także do franka szwajcarskiego, za którego maksymalnie trzeba było płacić nawet 3,62 zł, i to w sytuacji, gdy euro raczej umacniało się do szwajcarskiej waluty.
– Osłabienie złotego trochę zwiększa dług publiczny, ale nie w jakiś groźny sposób, wynosi on obecnie około 53 proc. PKB – przyznał w Radiu Zet Jacek Rostowski, minister finansów. Podkreślił jednak, że osłabienie naszej waluty ma pozytywny wpływ na krajowy eksport.
Powodem słabego złotego jest sytuacja na rynkach europejskich, przede wszystkim w Grecji. – Bankructwo Grecji jest możliwe. Choć wydaje się, że rynki finansowe w dużym stopniu już je zdyskontowały, to obecną nerwowość wśród inwestorów powoduje duża niepewność – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. A wtedy uciekają od ryzyka. Podobnie jak inni ekonomiści jest przekonany, że dopóki te problemy nie zostaną rozwiązane, waluty państw naszego regionu nie mają szans na umocnienie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama