Grecja może się stać przyczyną nowych narodzin UE. Model pomocy dla tego kraju wyczerpuje się, jego bankructwo jest więcej niż prawdopodobne. Wraz z nim umiera model unii walutowej, jednocześnie Niemcy – co pokazała wczorajsza decyzja Trybunału Konstytucyjnego – chcą bronić euro.
Ta sprzeczność nie do pogodzenia musi zaowocować nowym ładem. Jego podstawą będzie oś niemiecko-francuska, potem zalążkowy rząd federalny. Unia, do której wstępowaliśmy, kończy się.
Trybunał w Karlsruhe uznał za legalne udzielanie przez Niemcy pomocy finansowej Grecji, zastrzegł jednak, że kolejne bailouty muszą być akceptowane przez komisję budżetową Bundestagu. Kanclerz Merkel trudno będzie przekonać deputowanych, nawet z chadecji, do dalszej pomocy dla Aten bez wypełnienia przez nie zobowiązań cięć deficytu oraz długu publicznego, a mają z tym wielki problem.
Pytanie nie brzmi dziś, jak uratować Grecję przed bankructwem, ale jak przygotować upadek i jak zarządzać strefą euro po nim. Odpowiedź zasugerował szef Europejskiego Banku Centralnego Trichet – trzeba powołać federalny rząd fiskalny. Na razie to niemożliwe, ale możliwa jest koordynacja polityki fiskalnej, w tym podatkowej Francji i Niemiec. Stopniowo mogliby się do nich przyłączać inni, Belgia deklaruje np. gotowość ujednolicenia podatku CIT. Krokiem dalej będzie zatwierdzenie stanu de facto przez nowy traktat.
W początkach Wspólnot Europejskich federacja była marzeniem ojców założycieli, teraz staje się koniecznością. Zrodzą ją nie mrzonki idealistów, ale narodowy egoizm najsilniejszych państw UE. Bez euro.