W pierwszym półroczu wydajność pracy w przedsiębiorstwach była o 4,7 proc. wyższa niż przed rokiem – wynika z najnowszych danych GUS. Zdaniem ekspertów może to być zapowiedzią rekordowych zysków firm.

– Uwzględniając poza wydajnością wysoką sprzedaż detaliczną, w drugim kwartale przedsiębiorstwa mogą uzyskać lepsze wyniki finansowe niż w pierwszym, który już był bardzo dobry pod tym względem – uważa dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. W pierwszych trzech miesiącach przedsiębiorstwa zatrudniające ponad 50 osób zarobiły łącznie na czysto 22 mld zł, czyli o 20 proc. więcej niż przed rokiem. I to pomimo że więcej musiały wydawać na pensje – w pierwszym półroczu wzrosły one o 5,6 proc. w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. – Ze względu na dobrą sytuację finansową i rosnąca wydajność te podwyżki okazały się dla firm nieszkodliwe – ocenia Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.

Wzrost wydajności automatycznie powoduje również wzrost konkurencyjności firm. – Cieszy on tym bardziej, że został osiągnięty w trudnych warunkach, ponieważ bardzo szybko rosły ceny surowców i materiałów – podkreśla dr Starczewska-Krzysztoszek. Potwierdzają to dane z giełd światowych zebrane przez GUS. W drugim kwartale za baryłkę ropy trzeba było zapłacić o ponad 39 proc. więcej niż przeciętnie w ubiegłym roku, a za gaz ziemny – o blisko 22 proc. więcej. Z kolei cena bawełny była o 76 proc. wyższa niż w 2010 roku, kukurydzy o 68 proc., a pszenicy – o 52 proc. Przedsiębiorstwa poradziły sobie z tą galopadą cen, podnosząc wydajność, co pozwoliło im na oferowanie wyrobów na rynkach zagranicznych po cenach niższych od konkurencji. To owocowało nowymi kontraktami.

Zdaniem ekspertów druga połowa roku będzie słabsza przez niepewność w gospodarce zachodniej. – Mimo wszystko jednak będzie przyzwoita. M.in. dzięki rosnącej wydajności pracy rentowność przedsiębiorstw będzie przekraczać 4 proc. – ocenia dr Starczewska-Krzysztoszek.

Wydajność pracy w Polsce nadal jest dwuipółkrotnie mniejsza niż w krajach zachodnich UE. – Firmy mają słabsze maszyny i technologie. Słabsza jest też organizacja pracy, bo przedsiębiorstwa w Niemczech czy Francji mają większe doświadczenie w gospodarce rynkowej – twierdzi Kalisz. Jednak z roku na rok dysproporcje się zmniejszają.