Na budowie w Polsce elektrowni produkujących prąd z odnawialnych źródeł zarobią głównie zagraniczne firmy. Brakuje wsparcia dla polskich spółek opracowujących technologie odnawialne.
Według zatwierdzonych w czwartek przez Radę Ministrów planów resortu gospodarki do 2020 r. 16,7 proc. energii w Polsce ma pochodzić z odnawialnych źródeł. Najszybciej mają się rozwijać energetyka wiatrowa – z przewidzianych na ten rok 1550 MW ma wzrosnąć do 5620 MW na koniec 2019 r. – oraz energia z biomasy – z 450 MW do 2230 MW.
W obu przypadkach rozwój będzie oznaczać ogromne zyski dla zagranicznych firm. W przypadku wiatraków 75 proc. urządzeń pochodzi z zagranicy, polskie firmy wykonują jedynie podzespoły. Jeszcze gorzej jest w przypadku biogazowni. Obecnie działa ich w kraju 15 o łącznej mocy zainstalowanej 12,9 MW. – Przy budowie biogazowni stosuje się głównie technologie niemieckie, ponieważ tylko one są sprawdzone. Nawet banki są skłonne kredytować jedynie inwestycje oparte właśnie na tych projektach – mówi Natalia Snochowska z gdańskiej firmy Bio-Nik Energia zajmującej się budową biogazowni.
Czy będzie jakieś wsparcie dla polskich firm? Ministerstwo Gospodarki nie odpowiedziało na nasze pytanie. Wygląda więc na to, że w najbliższym czasie sytuacja się nie zmieni.
– Obecnie w Polsce realizowanych jest ok. 340 projektów budowy biogazowni, z czego ponad 60 znajduje się na zaawansowanym etapie. Większość stanowią projekty realizowane według zagranicznych technologii metodą pod klucz. Jednak są także przykłady inwestycji zrealizowanych nakładem własnym, jak np. mikrobiogazownia w Studzionce, wybudowana przez rolników indywidualnych – mówi Andrzej Curkowski, ekspert ds. biogazu z EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Dodaje, że Polska jest naturalnym miejscem eksportu technologii niemieckich, gdzie istnieje już 6 tys. takich instalacji.
Konkurować z zagranicznymi potentatami stara się polska firma Zeneris NFI S.A. Udało się jej zbudować biogazownię według własnej technologii, korzystając z pomocy unijnej. Chodziło jednak o kogenerację, czyli jednoczesną produkcję prądu i ciepła, a nie tylko biogazownię. Drugim przykładem jest duński producent trzody chlewnej Poldanor, który szukając sposobów na pozbycie się zwierzęcych odchodów, postanowił zbudować biogazownię. Nie sprowadził jednak technologii, tylko zatrudnił polskich inżynierów, którzy stworzyli ją sami.
W efekcie zarówno Zeneris, jak i Poldanor stworzyły technologie tańsze od najpopularniejszej niemieckiej. O ile według niej średni koszt budowy bloku o mocy 1 MW kształtuje się na poziomie 16 – 20 mln zł, o tyle technologie opracowane w Polsce kosztują 12 – 13 mln. – Dla rządu energetyka odnawialna jest na ostatnim miejscu. Nie widzi tu potencjału rozwoju – mówi Andrzej Jóźwiak, członek zarządu firmy Zeneris.
Gra toczy się o ogromne pieniądze. W tegorocznym konkursie na dofinansowanie zielonych inwestycji Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przyznał 1,8 mld zł dotacji. Większość z tej kwoty wyjedzie jednak z Polski.