Płacimy podatki i wymagamy. Ale widzimy, że nasze pieniądze są marnotrawione przez państwo, które nie potrafi nimi administrować. Jeśli bałagan w służbie zdrowia i infrastrukturze będzie się utrzymywał, w kraju może dojść do buntu.
Polacy doskonale widzą najsłabsze elementy funkcjonowania państwa – wynika z sondażu Homo Homini dla „DGP”. Uważają, że w pierwszej kolejności państwo powinno zająć się poprawą jakości ochrony zdrowia, walką z bezrobociem, budową i utrzymaniem dróg, uproszczeniem przepisów administracyjnych i zmniejszeniem liczby urzędników.
– Obywatele uznają ochronę zdrowia za główny cel państwa w każdym kraju na świecie. Nawet w Holandii, gdzie system opieki jest bardzo dobry, słychać głosy krytyki. Każdy będzie kiedyś pacjentem i chce mieć zapewnioną opiekę – mówi dr Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. służby zdrowia z Uczelni Łazarskiego.
Jego zdaniem wiele kwestii już udało się w systemie ochrony zdrowia poprawić (np. opiekę kardiologiczną czy ratownictwo), ale opinię psują długie kolejki do specjalistów.
– Oczywiście wiele rzeczy jest jeszcze do usprawnienia, ale i pole manewru jest duże. Jest na przykład społeczna zgoda na wprowadzenie płatnych posiłków w szpitalach. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mogłyby trafić na poprawę jakości lecznictwa – dodaje Gryglewicz.
Ale wynik sondażu wskazuje także, że spodziewanego sukcesu nie przyniósł proces komercjalizacji szpitali. Okazało się, że placówki nie mogą zarabiać na wykonywaniu komercyjnych zabiegów, bo przepisy zakazują zarabiać na sprzęcie sfinansowanym z pieniędzy UE. Z kolei likwidacja części szpitali powiatowych powoduje, że mieszkańcy tracą poczucie bezpieczeństwa. Nie mają pewności, iż w przypadku niebezpieczeństwa otrzymają pomoc na czas.
– Tu działa prosty mechanizm. Dziurę w drodze można objechać, z dziurą w zębie żyć się nie da, a coraz więcej usług jest płatnych – mówi prof. Jadwiga Staniszkis, socjolog z UW.
Ale obywatele także w przypadku dróg domagają się lepszego zarządzania swoimi pieniędzmi. – Określając główne problemy, które państwo powinno rozwiązać, widać, że obywatele domagają się dobrych warunków do własnego życia, do budowania własnego szczęścia – przyznaje prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.
Jego zdaniem społeczeństwo godzi się na pobieranie wysokich podatków, ale domaga się, by wspólne pieniądze były lepiej rozdysponowane. Lepiej – to znaczy w taki sposób, aby pomagały jednostkom budować własne szczęście. Na razie nie może więc dojść do protestów na szeroką skalę, bo obywatele są nastawieni na rozwijanie własnej kariery. Żaden z uczestników życia społeczno-politycznego nie ma dziś możliwości mobilizacji obywateli.
– Ale niefunkcjonalne państwo musi prędzej czy później doprowadzić do buntu – dodaje prof. Konarski.
Stanie się to, gdy ciężko pracujący ludzie dostrzegą, że owoce ich pracy są marnowane. Już teraz wielu Polaków staje przed dramatycznym wyborem, czy zostać w kraju i zmagać się z trudną codziennością, czy wyjechać z kraju, gdzie ciężka i wydajna praca – z jakiej zasłynęliśmy w Europie – przynosi rzeczywiste owoce.
Z każdym rocznikiem opuszczających uczelnie absolwentów ten problem coraz mocniej będzie dotyczyć ludzi wykształconych, bo państwo polskie nie jest w stanie zbudować innowacyjnej i opartej na nauce gospodarki.