Tylko osoby, które wzięły kredyt hipoteczny we frankach po kursie niższym niż 2,1 zł za szwajcarską walutę, płacą wyższe raty niż te, które wtedy pożyczyły w złotych. Raty zrównają się dopiero, gdy kurs franka przekroczy 3,5 zł.
Wzrost ceny franka do ponad 3,3 zł wywołał wśród polityków lawinę pomysłów, jak ulżyć osobom zadłużonym w szwajcarskiej walucie. Tymczasem zdecydowana większość osób zadłużonych we frankach płaci mniejsze raty niż kredytobiorcy zadłużeni w rodzimej walucie. Z danych firmy Home Broker wynika, że jedynie osoby, które zadłużyły się przy kursie niższym niż 2,1 zł za franka, płacą dzisiaj większe raty niż kredytobiorcy, którzy w tym samym czasie wzięli pożyczkę złotową. Przy kredycie w wysokości 300 tys. zł udzielonym na 30 lat ta różnica w miesięcznej racie na korzyść pożyczki złotowe może sięgać prawie 200 zł (jeśli pożyczka była brana, gdy szwajcarska waluta kosztowała 2 zł).
Przy tych obliczeniach braliśmy pod uwagę średnie marże, jakie obowiązywały przy kredytach złotowych i frankowych w chwili wzięcia kredytu, oraz przyjęliśmy kurs spłaty rat we franku w wysokości 3,4 zł (kurs 3,3 zł plus spread, jaki narzucają banki).
– Przeanalizowaliśmy kredyty złotowe i frankowe brane od 2007 roku – mówi Jerzy Węglarz z Home Broker.
W przypadku osób, które zadłużały się w połowie 2009 r., gdy frank kosztował 2,77 zł, różnica w miesięcznej racie na korzyść kredytów frankowych wynosi prawie 350 zł. Co ciekawe, także wysokość rat kredytów frankowych okazała się bardziej stabilna niż w przypadku pożyczek w złotych.
– Od 2007 r. wysokość miesięcznej raty kredytu hipotecznego z powodu wzrostu ceny franka wzrosła o prawie 300 zł. W tym samym czasie rata kredytów złotowych w związku z podwyżkami stóp procentowych i wzrostem wartości WIBOR mogła się zwiększyć nawet o 500 zł – mówi Jerzy Węglarz.
Jeszcze bardziej na korzyść kredytów walutowych przemawia zestawienie łącznych kosztów pożyczki od momentu jej udzielenia. Osoba, która na początku 2007 r. wzięła kredyt we frankach, do tej pory zapłaciła bankowi prawie 82 tys. zł. Tymczasem ktoś, kto wziął w tym samym czasie taką samą pożyczkę w złotych, zapłacił o prawie 16 tys. zł więcej. Nawet przy pożyczce walutowej wziętej przy kursie ok. 2 zł za franka (z lipca 2008 r.) łączny koszt zapłaconych rat jest o 2 tys. zł niższy niż w przypadku kredytu złotowego wziętego w tym samym czasie.
Na niekorzyść pożyczek w walutach przemawia to, że dziś wartość zadłużenia może być dużo większa niż w chwili udzielania pożyczki. Kurs franka wzrosł bowiem z 2 do ok. 3,3 zł, a tym samym wartość zadłużenia mogła się zwiększyć nawet o ponad 50 proc., przekraczając wartość zabezpieczenia (w tym czasie nieruchomości staniały). To niebezpieczna sytuacja z punktu widzenia banków i problem dla kredytobiorców, którzy wkrótce zamierzają spłacić swoje zadłużenie w walucie. Dla innych, którzy chcą płacić jedynie miesięczne raty, obecna sytuacja nie jest groźna.
– Dopiero jeśli kurs franka przy spłacie kredytu na stałe przekroczy 3,5 zł, to raty większości pożyczek frankowych, czyli wziętych w 2007 i pierwszej połowie 2008 r., zrównają się z kredytami w rodzimej walucie – mówi Jerzy Węglarz.
PRAWO
Zmiany waluty
Rekomendacja S wydana przez Komisję Nadzoru Finansowego przewiduje, że kredyt walutowy można spłacać w walucie, w której jest on denominowany. Kupując franki np. w kantorze, gdzie kursy sprzedaży są zwykle niższe niż w bankach, można zmniejszyć wysokość miesięcznej raty nawet o kilkanaście złotych miesięcznie. W całym okresie kredytowania oszczędności z tego tytułu mogą wynosić kilka tysięcy złotych. Jednak by móc spłacać kredyt w walucie, w większości banków trzeba podpisać aneks do umowy. Najczęściej kosztuje on od 100 do 200 zł, ale np. w banku Millennium nawet 500 zł.