Kiedy Polska zleciła firmie COVEC budowę kawałka autostrady A2, weszła w interesy z całymi Chinami. Takie przedsiębiorstwa są bowiem mackami chińskiej ekspansji gospodarczej. Ich celem nie jest zysk, ale zdobycie przyczółka, mogą więc zaniżać ceny. Niewypłacalność COVEC-u ma źródła w rozgrywkach w samych Chinach. Rozwija się tam nie tyle kapitalizm państwowy, co koteryjny. Koteria zainteresowana Polską najwyraźniej ma się nie najlepiej.
COVEC jest częścią China Railway Group Ltd., ta z kolei podlega ministrowi transportu. COVEC w przeszłości budował w krajach, gdzie Chiny walczyły o wpływy, często jego szpitale czy lotniska były de facto podarunkiem – marnej jakości – a nie inwestycją. W marcu minister transportu Liu Zhijun został zdymisjonowany za łapówki. W Chinach bierze, kto tylko może, oskarżenie o korupcję jest narzędziem walki koteryjnej.
Polska ma być jedną z chińskich furtek do Unii Europejskiej. Kolejną jest Grecja, a ściślej port w Pireusie, gdzie Chiny włożyły miliony w przeładownię kontenerów. Skoro tak, dlaczego doszło do blamażu? Pewności nie ma, bo walki frakcyjne skrywają jedwabne kotary, ale może ktoś nie chciał, by się powiodło.
China Railway Group i Chińska Republika Ludowa mają dość pieniędzy, by pokryć wszelkie straty, gdyby rzeczywiście traktowały autostradę A2 jako chińską wizytówką w Unii. Nie udawajmy, że mamy do czynienia ze zwykłą spółką, adresatem naszych pretensji powinno być chińskie państwo.