O koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego na dnie Bałtyku starają się: Lotos, Baltic Energy Resources i włoski koncern ENI
Większość najbardziej perspektywicznych lądowych koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce została już rozdysponowana. Wydano w sumie 85 licencji i choć Ministerstwo Środowiska zapewnia, że zostało jeszcze kilka ciekawych obszarów, na których może występować niekonwencjonalny surowiec, a koncerny szukają go już gdzie indziej. Na cel wzięły Bałtyk.
Dziś większość poszukiwań tzw. shale gasu skoncentrowała się na bałtyckim wybrzeżu, ale według naukowców to właśnie pod morskim dnem mogą znajdować się gigantyczne pokłady łupków. Jak wyjaśnia dr Jan Krasoń, jeden z najwybitniejszych geologów zajmujących się tą tematyką, pokłady te ciągną się od Szwecji aż do południowo-wschodniej granicy Polski. – Im bliżej Polski, tym grubość pokładów się zwiększa. Pod morzem sięga ona nawet 1000 metrów – tłumaczy w rozmowie z „DGP”.
Nic dziwnego, że coraz więcej firm naftowych myśli o poszukiwaniach pod wodą. Są wśród nich Grupa Lotos oraz Baltic Energy Resources (BER), spółka należąca do syna jednej z najbogatszych Polek – Anny Podniesińskiej.
Lotos, który od wielu lat prowadzi poszukiwania i wydobycie ropy konwencjonalnego gazu na Bałtyku, właśnie rozszerzył licencje o gaz łupkowy. Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu, mówi wprost: – Jest duże prawdopodobieństwo, że w naszych koncesjach morskich jest gaz niekonwencjonalny. Lotos zdobył już sześć morskich koncesji łupkowych i stara się o cztery kolejne.
BER wystąpił z kolei do resortu środowiska o sześć licencji. Bałtykiem zainteresowali się też Włosi z ENI.
Niewykluczone, że do gry włączy się także PGNiG. Na razie – jak ustalił „DGP” – spółka chciałaby się skoncentrować jednak na wydobyciu spod dna gazu konwencjonalnego. – Nie ukrywam, że interesuje nas Bałtyk. Nie planujemy jednak działać tam na własną rękę, myślimy raczej o współpracy z Lotosem – wyjaśnia nam Marek Karabuła, wiceprezes PGNiG.
Dotąd nigdzie na świecie nie prowadzono poszukiwań ani wydobycia gazu łupkowego spod morskiego dna. – W USA nikt się tym nie interesował, bo mają wystarczająco duże ilości gazu łupkowego na lądzie. W Polsce jednak o tym myślimy, bo w przyszłości Bałtyk będzie atrakcyjnym źródłem pozyskiwania niekonwencjonalnego surowca – mówi nam osoba znająca temat.
Polacy mogą być pionierami. Naszym działaniom przyglądają się Brytyjczycy, którzy również liczą na pozyskiwanie gazu łupkowego m.in. ze złóż na Morzu Północnym. Jak podkreślała w lutym brytyjska Izba Gmin, na razie koszty wydobycia na morzu nie są znane. Lotos szacuje, że będą one na pewno wyższe niż na lądzie.
Koszt lądowego odwiertu badawczego w pierwszej fazie poszukiwań gazu niekonwencjonalnego, wraz ze szczelinowaniem, szacuje się na prawie 30 mln zł.
PRAWO
Koncesja morska jak lądowa
W Polsce nie ma specjalnych regulacji prawnych, które odnosiłyby się do gazu łupkowego. Procedury są takie same dla surowca poszukiwanego lub wydobywanego ze złóż konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Nie ma także różnicy, czy prace będą prowadzone na morzu, czy na lądzie. Korzystanie ze złóż gazu jest regulowane przez ustawę – Prawo geologiczne i górnicze. To na jej podstawie są wydawane licencje na rozpoznawanie złóż. Ich posiadanie nie jest równoznaczne z koncesją na wydobywanie. Cały czas trwają prace nad nowelizacją tej ustawy. Trudno przewidzieć, kiedy nowe prawo wejdzie w życie.