Szefowie koncernów naftowych bronili w czwartek ulg podatkowych dla swoich firm. Demokraci chcą je znieść, argumentując, że astronomiczne zyski tych koncernów nie uzasadniają takich ulg.

Na przesłuchaniach przed Komisją Finansową Senatu demokratyczny senator Ron Wyden przypomniał, że w 2005 roku dyrektorzy koncernów naftowych mówili, iż nie potrzebują ulg podatkowych, skoro cena ropy naftowej wynosi 55 dolarów z baryłkę.

Obecnie cena ropy oscyluje wokół 100 dolarów za baryłkę, a średnia cena benzyny w USA zbliża się do 4 dolarów za galon (1 galon - 3,75 litra). Wysokie ceny paliwa są udręką dla Amerykanów. Wielu ograniczyło używanie samochodu - artykułu pierwszej potrzeby w USA.

Demokraci w Senacie zgłosili projekt ustawy, która zniosłaby ulgi podatkowe dla koncernów naftowych. Łączna wartość tych ulg dla pięciu największych firm branży naftowej wynosi 2 miliardów dolarów rocznie.

Na czwartkowych przesłuchaniach szefowie koncernów bronili swoich przywilejów. Domagają się tylko - mówili - takich samych ulg podatkowych, z jakich korzystają firmy innych sektorów gospodarki.

Dyrektor generalny koncernu Chevron Corp., John Watson, powiedział, że nafciarze płacą wysokie podatki i proponowane cofnięcie im ulg podatkowych zmusi ich do zmniejszenia wydobycia ropy i zwalniania pracowników.

"Nie karzcie naszego przemysłu za to, że dobrze wykonuje swoją robotę" - oświadczył.

Szefowie innych koncernów podkreślali, że nie są odpowiedzialni za wysokie ceny benzyny.

"Mówiąc wprost, ropa jest towarem globalnym. W sytuacji, gdy gospodarka na całym świecie dochodzi do siebie po recesji, popyt na ropę wzrasta i stąd wyższe ceny. Żadna osoba czy organizacja nie może ustalać cen ropy" - powiedział dyrektor Shell Oil Co., Marvin E. Odum.

Projekt ustawy o zniesieniu ulg podatkowych dla producentów ropy nie ma raczej większych szans w Kongresie, gdyż sprzeciwiają mu się Republikanie. Mają oni większość w Izbie Reprezentantów.