• W tym roku do Polski przyjedzie najwyżej tyle samo turystów co w 2007 roku
• Przychody od zagranicznych gości rosną, ale głównie dzięki silnej złotówce
• Polacy pracujący za granicą są lepszymi promotorami niż reklamy
Atrakcyjność Polski w oczach zagranicznych turystów spada. Podczas kiedy w 2007 roku więcej cudzoziemców niż w latach wcześniejszych odwiedziło Francję, Włochy, niewielką Austrię czy Węgry, do Polski przyjechała ich taka sama grupa jak w 2006 roku. Co gorsza, w tym roku liczba turystów z zagranicy również nie wzrośnie.

Zamknięty Wschód

Główny, ale nie jedyny powód, to uszczelniona granica wschodnia.
- Spodziewamy się w tym roku przyjazdu 15,7 mln osób. Największy wpływ na brak wzrostu ma ograniczenie możliwości przyjazdów dla gości ze Wschodu. Szacujemy, że dopiero w 2009 roku, kiedy układ z sąsiednimi krajami się wyreguluje, urzędnicy w konsulatach i służby graniczne okrzepną w nowej sytuacji, będziemy mogli liczyć na wzrost liczby turystów do 16,4 mln osób - mówi Krzysztof Łopaciński, szef Instytutu Turystyki.
Turystów ze Wschodu stara się odzyskać Kraków. Miasto walczy o uruchomienie połączenia lotniczego z Moskwą, ale LOT nie jest nim zainteresowany.
- Centralwings, spółka zależna LOT, obiecała, że w marcu uruchomi loty na tej trasie, a teraz dostaliśmy pismo, że się wycofuje. Interweniujemy u ministra skarbu, aby wpłynął na LOT. Zainwestowaliśmy niemałe środki na promocję Krakowa w Moskwie - opowiada Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki.

Zabierz kolegę do Polski

Coraz chętniej odwiedzają nas natomiast turyści z krajów, które otworzyły dla Polaków swoje rynki pracy: z Anglii, Irlandii, Holandii. Brytyjskie biura podróży wspólnie z tanimi liniami lotniczymi już odkryły potencjalną żyłę złota. W kampaniach reklamowych na Wyspach namawiają Polaków w ojczystym języku do zabrania na urlop do ojczyzny kolegów Anglików, Irlandczyków i Szkotów.
Bardziej zamożny przybysz wydaje więcej pieniędzy. Klient zagraniczny wydaje w Polsce średnio 50-60 proc. więcej niż Polak podróżujący po własnym kraju. Przeciętne wydatki turystów w 2007 roku skoczyły do góry - ze 167 dol. do 284 dol. na głowę. Przychody z tytułu przyjazdu wszystkich cudzoziemców sięgnęły 9 mld dol. wobec 7,2 mld w 2006 roku. W tym roku ta kwota może wzrosnąć o 100 mln dol. Niestety w większym stopniu to efekt makroekonomiczny, a nie umiejętności zarabiania na turystach.
- Złoty się wzmocnił, więc za te same atrakcje trzeba było zapłacić nawet 30 proc. więcej niż przed rokiem. Poza tym wzrosły też ceny. Turyści wydawaliby znacznie więcej, gdyby mieli na co. Polskie regiony nie potrafią zarabiać na obcokrajowcach. Nadal głównymi odwiedzanymi miejscami są duże miasta. Warszawa jest najczęściej odwiedzana, ale nie ze względu na atrakcje turystyczne, tylko z powodów biznesowych i łatwości w dostępie. Wizyta na Dolnym Śląsku najczęściej ogranicza się do Wrocławia, a w Małopolsce do Krakowa - mówi Krzysztof Łopaciński.
Po Warszawie, Krakowie, Trójmieście i Wrocławiu turyści zaczynają odkrywać Łódź.

Turysta nietypowy też płaci

Znacznie prężniej niż tradycyjna turystyka krajoznawcza rozwijają się jej nowe gałęzie: turystyka biznesowa i medyczna. Z 22 mld zł przychodów od cudzoziemców ponad 6 mld zł wniósł segment konferencji, targów i firmowych imprez. Gdyby nie brak zaplecza z prawdziwego zdarzenia, czyli wyspecjalizowanych centrów kongresowych, kwoty byłyby znacznie większe. Znaczenie turystyki biznesowej znacznie wzrosło. Prawie 30 proc. przyjazdów odbywa się w sprawach służbowych, odsetek wizyt w celach turystycznych spadł - do około 20 proc.
Zamiast podziwiania widoków, obcokrajowcy chętnie wybierają też w Polsce wizyty w gabinetach lekarskich i odnowy biologicznej. Szacuje się, że w ciągu roku na usługi związane z podreperowaniem zdrowia i urody zostawiają około 300 mln złotych.
W tej grupie przeważają Niemcy i Anglicy, ale coraz więcej jest Duńczyków, Szwedów, Norwegów. Przyciągają ich ceny - nawet kilka razy niższe niż na własnym podwórku. Eksperci szacują, że w celach zdrowotnych w 2007 roku do Polski zawitało około 200 tys. osób, ale za pięć lat będzie ich już ponad 600 tys.
SZERSZA PERSPEKTYWA - ŚWIAT
Szacuje się, że w 2007 roku liczba przyjazdów turystów wyniosła od 880 do 900 mln, a wartość światowego rynku usług związanych z turystyką osiągnęła 7 bln dol. Według szacunków, w 2017 roku obroty wzrosną do około 13,2 bln dol. W sektorze turystycznym znajduje zatrudnienie 76 mln osób (2,7 proc. wszystkich miejsc pracy). Wydatki turystów w 2007 roku zwiększyły się do około 680 mld dol. Średnie wydatki na osobę wyniosły od 110 dol. (Czechy) do 475 dol. (Francja).
SZERSZA PERSPEKTYWA - RYNEK
Pod względem ilości miejsc hotelowych Polska nadal dogania Europę. Na razie na 10 tys. osób mamy zaledwie 44 miejsca hotelowe. Słowacja ma ich 106, a Austria 696. W ciągu pięciu lat na budowę hoteli w Polsce inwestorzy chcą wydać do 5 mld zł. Koszt budowy jednego metra kwadratowego hotelu to w dużym mieście w Polsce około 1,3 tys. euro. Poza ośmioma największymi miastami koszty spadają poniżej 1 tys. euro. Firma Hotelon szacuje, że do 2015 roku w Polsce może powstać około 200 hoteli.
Katarzyna Kozińska-Mokrzycka