Od grudnia br. za wszystkie pociągi lokalne i regionalne przekraczające granicę państwa muszą zapłacić samorządy - powiedział w piątek odpowiedzialny za kolej wiceminister infrastruktury Andrzej Massel. Samorządy województw wskazują, że nie mają pieniędzy.

Już obecnie niektóre lokalne lub regionalne pociągi przestały jeździć do stacji w sąsiednich państwach lub wkrótce przestaną przekraczać granicę. To np. pociągi z Katowic do słowackiej Żyliny, którym trasę, w związku ze spodziewanym wejściem w życie nowych przepisów, skrócono do Zwardonia już z wprowadzeniem rozkładu jazdy 12 grudnia ub. roku.

Podróżni chcący jechać przez Zwardoń na Słowację do dyspozycji mieli od grudnia jeszcze kilka kursów ze Zwardonia do pobliskiej Czadcy. Od 1 maja liczba tych połączeń zostanie jednak zmniejszona. Alternatywą w przypadku części pociągów dojeżdżających tylko do Zwardonia może być przejście ok. kilometra do stacji Skalite-Serafinov, skąd odjeżdżają pociągi słowackie.

Podczas zorganizowanej w piątek w Katowicach konferencji poświęconej problemom kolei w woj. śląskim sekretarz woj. śląskiego Łukasz Czopik mówił, że finansowanie takich połączeń "przesunięto na samorządy, nie przesuwając w ślad za tym żadnej złotówki".

"Który pociąg w związku z tym powinniśmy wyciąć, by uruchomić połączenia transgraniczne, skoro nasze połączenia wewnątrz wojewódzkie nie zaspokajają w pełni potrzeb obywateli" - pytał Czopik wskazując, że zarząd województwa potrzebowałby na ten cel dodatkowe 900 tys. zł.

Problem wynika z nowej ustawy o publicznym transporcie zbiorowym

Uczestniczący w konferencji wiceminister infrastruktury Andrzej Massel wyjaśnił, że problem wynika z nowej ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, która weszła w życie 1 marca. Ustawa przypisała odpowiedzialność za grupę tzw. przewozów transgranicznych samorządom. Wcześniej spoczywała na resorcie infrastruktury.

"Mogę ubolewać, że nie przewidziano na ten cel dodatkowych środków, które zasiliłyby budżety organizatorów przewozów. Bardzo negatywnie jednak odbieram obwinianie o tę sytuację ministerstwa infrastruktury, bo my teoretycznie moglibyśmy pozawierać umowy z przewoźnikiem do 1 marca i powiedzieć, że dalej nas to nie obchodzi" - wskazał Massel.

"Daliśmy szansę organizatorowi przewozów, czyli samorządom województw, żeby przygotować się do tej nowej sytuacji. Część pociągów finansujemy do końca bieżącego rozkładu jazdy, czyli do grudnia, część do 1 czerwca. Zrobiliśmy więcej, niż do nas należy" - zaznaczył wiceminister. Massel podkreślił, że ministerstwo ma zresztą z tego powodu kłopot, bo brakuje mu pieniędzy na sfinansowanie przewozów międzynarodowych na duże odległości.