Wszystkie partie, poza Platformą Obywatelska, rozważają zaciągnięcie pożyczki na jesienne wybory. Od 2006 r. partia Donalda Tuska dostała w sumie ok. 170 mln zł subwencji budżetowych i zwrotów kosztów kampanii parlamentarnych w 2005 i 2007 r.

Dla partii występujących o kredyt kłopotem może być poręczenie. W przypadku wyborów parlamentarnych partie mogą liczyć na refundację ich kosztów z subwencji budżetowej. Ale politycy narzekają, że okrojona od tego roku o połowę subwencja może się okazać niewystarczającym zabezpieczeniem kredytu. Gwarantem może być hipoteka majątku partii, gotówka zdeponowana na koncie, a nawet weksle in blanco, o których myślą ludowcy.

W 2007 r. większość partii na kampanię wydała około 28 mln zł, najwięcej PO - 29 mln zł. Limit wynosił ok. 30 mln zł - informuje "Rzeczpospolita". Tym razem limit będzie podobny, ale wydatki mogą być niższe. Sejm zdecydował, że od jesiennej kampanii partie nie będą mogły już używać billboardów i płatnych spotów telewizyjnych.