1,2 tys. zł rocznie płaci przeciętne polskie gospodarstwo domowe za energię elektryczną. W 2011 r. rachunki pójdą w górę średnio o 70 zł. W Europie więcej od nas płacą tylko Węgrzy.
Sprzedawcy energii elektrycznej chcą podnieść jej ceny dla gospodarstw domowych od stycznia. Z wniosków złożonych w Urzędzie Regulacji Energetyki wynika, że firmy chcą podwyżek od 9 do 15 proc.
Pierwotnie sprzedawcy domagali się od URE zgody na podniesienie cen o 13 – 22 proc., lecz urząd uznał, że są one niedopuszczalne. Wezwał firmy energetyczne do korekty złożonych wniosków taryfowych. – Przeanalizujemy powtórnie złożone dokumenty i ocenimy, czy skala podwyżek jest uzasadniona – mówi Agnieszka Głośniewska z URE.
Końcowa cena prądu, który zużywamy w domach, składa się z dwóch części. Pierwsza, stanowiąca mniej więcej połowę ceny całkowitej, to koszt samej energii, reszta – opłata za jej dostarczenie. Podwyżki mają objąć tę pierwszą część. Jeżeli URE zaakceptuje nowe wnioski taryfowe, to przeciętne gospodarstwo domowe, w którym roczny rachunek za energię elektryczną wynosi 1,2 tys. zł, w przyszłym roku będzie musiało dołożyć do tej kwoty między 50 a 90 zł.

Drożej niż w Luksemburgu

Ceny energii dla odbiorców indywidualnych w Polsce już należą do najwyższych w Unii Europejskiej. Z danych unijnego urzędu statystycznego Eurostat wynika, że po uwzględnieniu siły nabywczej za energię więcej płacą jedynie Węgrzy. Tańszy prąd mają nawet zamożni Niemcy, Szwedzi, Brytyjczycy czy Luksemburczycy.
Sami producenci na razie nie chcą rozmawiać na temat podwyżek. – Nie komentujemy sprawy do czasu zakończenia postępowania i wydania decyzji przez prezesa URE – ucina pytania Elżbieta Bukowiec, rzeczniczka spółki Enion Energia. Wcześniej producenci kilkukrotnie powtarzali, że wzrost ceny nie wynika – jak powszechnie się sądzi – z wysokich marż.
– Polska energetyka, której podstawą jest węgiel kamienny, ponosi ogromne koszty związane z koniecznością dostosowania się do rygorystycznych wymagań ekologicznych – tłumaczy Grzegorz Onichimowski, prezes Towarowej Giełdy Energii. Do tego dochodzą koszty modernizacji infrastruktury energetycznej, która w większości powinna być już wymieniona. Do 2020 roku na ten cel trzeba będzie wydać nawet 200 mld zł.

Podatki pod napięciem

Na ceny prądu wpływ ma także akcyza, która wynosi 20 zł za każdą megawatogodzinę i jest jedną z najwyższych w Europie. Eurostat szacuje, że podatki stanowią blisko 22 proc. ceny prądu w Polsce. Dla porównania ten wskaźnik w Czechach wynosi niecałe 17 proc., a w Wielkiej Brytanii zaledwie 5 proc.
Alina Wołoszyn z firmy doradczej KPMG przypomina, że według niektórych prognoz w okresie najbliższych 10 lat cena hurtowa energii elektrycznej w Polsce może wzrosnąć jeszcze o 100 proc. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, to nasza gospodarka będzie mieć nie lada problem. Dziś nasze firmy są konkurencyjne, ponieważ mają niższe niż producenci z Zachodu koszty wytworzenia. Jeżeli cena energii faktycznie znacząco wzrośnie, to spadnie konkurencyjność gospodarki, zmniejszy się produkcja i w konsekwencji popyt na energię.