Grecy mają w listopadzie opublikować krótką listę chętnych na polski oddział EFG Polbank. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie znajdzie się na niej żaden bank już działający w naszym kraju.
Eurobank EFG wiosną ogłosił, że szuka partnera, który pomoże mu przekształcić w bank jego polski oddział – zdobędzie licencję, dokapitalizuje, rozwinie segment korporacyjny. Kilka miesięcy temu pojawiły się informacje, że Grecy nie szukają partnera, ale po prostu kupca, który przejmie od nich ich polski biznes w całości albo jego część. Wygląda na to, że mogą mieć z tym problem. Polbank wciąż na siebie nie zarabia. W ubiegłym roku miał blisko 160 mln zł straty, a po pierwszym półroczu tego roku 72 mln zł.
– Potencjalnego inwestora będzie interesował również koszt depozytów jako źródło finansowania. Może się okazać, że jest ono drogie. Druga kwestia to marże w portfelu hipotecznym – mówi Michał Sobolewski z IDMSA. Problem polega na tym, że bank je ciął, by pozyskać nowych klientów. A do tego teraz, by zebrać jak najwięcej depozytów, oferuje jedno z najwyższych oprocentowań.
Banki, które już działają w Polsce, boją się takiego biznesu. Co innego inwestorzy zagraniczni, których u nas jeszcze nie ma. – Są w stanie zapłacić więcej, bo dodatkowy koszt potraktują jako inwestycję w zamian za wejście na nowy rynek – mówi Maciej Meder z firmy doradczej Zeb.
Polbank może być dla nich atrakcyjny, bo ma dosyć mocną pozycję na rynku klientów detalicznych: pod względem aktywów jest trzynasty, prowadzi 335 oddziałów.