Dziś pewnie trudno w to uwierzyć, ale premiera Tuska też obowiązuje prawo grawitacji. Ale masa krytyczna zadłużenia, zaniechań i biurokratycznej niemocy raczej wcześniej niż później może pociągnąć nas wszystkich w dół. Nie tylko słupki popularności rządu, ale też wskaźniki naszego dobrobytu.
Wiemy, że nie ma prostej recepty na złożone problemy państwa. I jednego eksperta w pełni obiektywnego. Rację miał minister Boni, który żarliwie tłumaczy, że jedno to liberalne ideały, a drugie to lewicowe realia sali sejmowej. Pewnie autentyczna jest też troska ministra skarbu o niezależność energetyczną Polski, czemu ma przyświecać idea sprzedania Energi państwowemu koncernowi. Rację mają nawet ci, którzy twierdzą, że zadłużenie Polski na mapie europejskich długów nie jest jeszcze najgorsze. I trudno nie zgodzić się z premierem, że polityka to złożona materia, na którą składają się nie tylko liczby, tabele, lecz także życie konkretnych ludzi, grup społecznych.
Właśnie dlatego, że na naszą gospodarczą rzeczywistość wpływa tak wiele składowych, oceny działań rządu nie zostawiamy jednemu publicyście. Nie sprowadzamy jej do jednego hasła politycznie niechętnego ekonomisty wariata, jak swoich krytyków zwykł ostatnio nazywać premier. Przeprowadziliśmy dogłębną analizę najważniejszych przestrzeni gospodarczo-społecznych i ocenę zostawiliśmy całemu gremium ekonomistów reprezentujących niezależne ośrodki.
I to właśnie ta ocena powinna być szczególnie niepokojąca dla rządu. Sucha, oparta na liczbach i twardych danych. Dostrzegająca pozytywne działania, ale kładąca na drugiej szali błędy i zagrożenia. Tu trudno o błąd. Nie sposób uznać, że wszyscy się mylą. To sygnał, którego rząd, mamy nadzieję, nie zbędzie kilkoma prześmiewczymi przymiotnikami i weźmie sobie do serca.
Za miesiąc znowu opublikujemy nasz barometr naprawy państwa.