SZWEDZI MOGĄ OGŁOSIĆ dziś ograniczenie działalności w Europie. W Polsce Vattenfall nie wybuduje dwóch elektrowni węglowych. Plany tnie również Polska Grupa Energetyczna
RWE, który na początku września poinformował o rezygnacji z budowy elektrowni węglowej na Śląsku, rozpętał burzę. Swoją decyzję niemiecki koncern tłumaczył zbyt wysokim ryzykiem inwestycyjnym. Chodzi o niepewne wytyczne Unii Europejskiej dotyczące przyszłych kosztów związanych z emisjami dwutlenku węgla, za który od 2020 r. trzeba będzie słono płacić.

Zawieszone projekty

W ślad za Niemcami idą następni producenci energii elektrycznej. Plany wycofania się z „brudnej”, czyli węglowej energetyki, ma także Vattenfall, obecny w Skandynawii, ale i na kontynencie m.in. w Holandii i Polsce. Koncern jest u nas liderem na rynku ciepłowniczym i jednym z największych sprzedawców energii elektrycznej. Szwedzki Vattenfall planował postawić w Polsce co najmniej dwie elektrownie opalane węglem. Jedna z nich o mocy powyżej 1,4 tys. MW stanąć miała w Puławach. Rok temu partnerem Szwedów w realizacji tej inwestycji zostały Zakłady Azotowe Puławy, ale teraz projekt zawisł na włosku.
Koncern zapowiadał również wielką inwestycję na Pomorzu, w Opalenie koło Gniewu. Do 2015 r. miał tam postawić bloki konwencjonalne na węgiel o mocy ponad 1,6 tys. MW za 8 mld zł. Koncern przebąkiwał także o elektrowni w Ścinawie na Dolnym Śląsku (4 tys. MW za 5 mld euro). Żadna z nich nie powstanie. Swoją decyzję szwedzka centrala najprawdopodobniej poda dzisiaj. Niewykluczone również, że Vattenfall pójdzie dalej i w ogóle wycofa się z Polski. Oznaczałoby to wystawienie na sprzedaż Elektrociepłowni Warszawskich, także opalanych węglem.

Moda na ekologię

Taka zmiana to wynik nowej strategii Szwedów, którzy chcą postawić na zieloną energię. W czwartek otworzą największą farmę wiatrową na wodzie w Thanet na Morzu Północnym o mocy 300 MW.
Według naszych informacji Polska Grupa Energetyczna PGE, największy producent elektryczności w Polsce, również będzie wycofywać się z projektów węglowych. Wojciech Topolnicki, wiceprezes PGE odpowiedzialny za inwestycje, lubi powtarzać, że koszty eksploatacji bloków gazowych są o wiele korzystniejsze. W porównaniu z węglowymi emitują o połowę mniej dwutlenku węgla, za który przyjdzie płacić wysokie podatki w postaci uprawnień do emisji. W związku z tym na straconej pozycji stoi najmniej zaawansowany projekt węglowy w PGE, czyli wspólna z polskim oddziałem francuskiego GDF Suez elektrociepłownia o mocy 1,6 tys. MW w Lublinie.
– Nic nie jest jeszcze przesądzone – zastrzega Wojciech Topolnicki.
Ta decyzja nie będzie oznaczać całkowitego wycofania się z inwestycji węglowych giganta. W kwietniu 2011 r. PGE odda nowy blok energetyczny w Bełchatowie na węgiel brunatny (858 MW), a pięć lat później dwa bloki po 800 – 900 MW w Opolu. Niezagrożony jest również nowy blok 500 MW w Turowie.

Za mało prądu

Brak kilku inwestycji może okazać się groźny dla gospodarki. Według prof. Krzysztofa Żmijewskiego w najbliższych latach Polsce grozi niedobór energii elektrycznej. Powód: w latach 2014 – 2016 elektrownie będą musiały wyłączać stare, budowane w PRL bloki energetyczne. Dojdzie do katastrofy, jeżeli odłączanych mocy nie zastąpią nowe.