Ministerstwo Sportu i Turystyki uważa, że opieka nad klientami to zadanie biur podróży, także, gdy po odwołaniu lotów nad Europą zostali oni dłużej na urlopie. Niektóre biura chciały utworzenia na wypadek takich sytuacji państwowego funduszu gwarancyjnego.

Do resortu sportu trafiło kilkanaście pytań od biur podróży, które proszą o interpretację ustawy o usługach turystycznych w sprawie opłat za przedłużony pobyt turystów za granicą, jeżeli jest on spowodowany okolicznościami niezależnymi od organizatorów turystyki.

"Pytania, które do nas trafiły pochodzą od niewielkich biur podróży i regionalnych izb turystycznych. Departament prawno-kontrolny ministerstwa indywidualnie rozpatruje każde z nich" - powiedział PAP rzecznik ministerstwa Jakub Kwiatkowski.

Duże biura podróży, takie jak np.: TUI, Orbis Travel, Rainbow Tours, ITAKA, od początku deklarowały, że pokryją koszty przedłużonego pobytu klientów za granicą. Ich przedstawiciele powiedzieli PAP, że nie będą się zwracać do klientów o zwrot poniesionych przez nich dodatkowych wydatków i nie widzą powodu, by pisać do resortu sportu o interpretację przepisów.

"Nie można też nie postawić pytania, dlaczego państwo miałoby wspierać branżę turystyczną, a innych nie?"

Zapewnili jednak, że będą uważnie śledzić opinie Komisji Europejskiej, jeżeli zajmie się ona kwestią odpowiedzialności operatorów turystyki za klientów, którzy z niezależnych od nikogo przyczyn muszą pozostać dłużej za granicą.

Rzecznik resort sportu powiedział, że to biura powinny pokrywać koszty przedłużonego pobytu za granicą turystów, którzy nie mogli w terminie wrócić do kraju. "Do zmiany naszej opinii niezbędna byłaby zmiana stanowiska Komisji Europejskiej, która jak dotąd stoi na straży interesów konsumentów. Można zakładać, że wkrótce Komisja zajmie się tym tematem" - wyjaśnił Kwiatkowski.

W połowie kwietnia KE wydała stanowisko, w którym napisała, że "nawet pyły wulkaniczne znad Islandii, które spowodowały zamknięcie ruchu powietrznego w co najmniej ośmiu krajach UE, nie powodują, że pasażerowie tracą przysługujące im prawa w przypadku odwołanych albo opóźnionych lotów". Zaznaczyła, że "chmura wulkanicznych pyłów jest bardzo znaczącym zagrożeniem dla bezpieczeństwa lotów, ale nawet w tych wyjątkowych okolicznościach prawa pasażerów gwarantowane w UE wciąż są stosowane i pasażerowie powinni się domagać ich respektowania".

Jak powiedział Kwiatkowski, biura podróży i izby turystyczne zgłosiły do ministerstwa sportu propozycję utworzenia państwowego funduszu gwarancyjnego, który stanowiły zabezpieczenie dla turystów i organizatorów turystyki na wypadek takich nadzwyczajnych sytuacji. Zauważył jednak, że biura podróży prowadzą zwykłą działalność gospodarczą i powinny ponosić jej ryzyko. "Nie można też nie postawić pytania, dlaczego państwo miałoby wspierać branżę turystyczną, a innych nie?" - dodał.



Większość biur podróży deklarowała turystom pomoc i płaciła za ich wydłużony pobyt za granicą

"Takich kwestii nie da się rozstrzygnąć w dzień czy dwa, więc rozmowy z operatorami turystyki będą na pewno jeszcze długo trwały. Jesteśmy jednak świadomi problemu i wiemy, że trzeba znaleźć jakiś kompromis" - powiedział Kwiatkowski.

Według szacunków Polskiej Izby Turystyki, w drugiej połowie kwietnia, z powodu wstrzymania ruchu lotniczego nad Europą po wybuchu islandzkiego wulkanu, ok. 8-10 tysięcy polskich turystów nie mogło wrócić do kraju w terminie, głównie z Egiptu i Tunezji.

Większość biur podróży deklarowała turystom pomoc i płaciła za ich wydłużony pobyt za granicą. Część zgłaszała jednak do Polskiej Izby Turystyki i do resortu sportu wątpliwości, czy powinny pokrywać koszty przedłużonych wakacji klientów, mimo że przyczyną tej sytuacji była tzw. siła wyższa.