Stojący bezczynnie od blisko trzech tygodni warszawski zakład ma szansę otrzymać nowe zamówienia na chevrolety aveo. FSO może przejąć produkcję fabryki w Korei.
Jak ustalił „DGP”, UkrAvto, ukraiński właściciel zakładu, prowadzi negocjacje z GM DAT, koreańskim ramieniem amerykańskiego giganta motoryzacyjnego. Ukraińcy i Amerykanie nie chcą rozmawiać z mediami na temat negocjacji o współpracy. Jednak nieoficjalnie wiadomo, że jednym z tematów jest wygaszenie produkcji azjatyckiego odpowiednika aveo w koreańskiej fabryce Bupyong i zwiększenie produkcji aveo w Polsce. Roszada ma mieć związek z restrukturyzacją koreańskiej spółki GM.
FSO nie dementuje tej informacji.
– Chevrolet aveo jest u nas produkowany od ponad dwóch lat, a więc nie możemy mówić o przenoszeniu produkcji – zastrzega Roman Bugaj, zastępca dyrektora Departamentu Koordynacji i Nadzoru w FSO.
Niezależnie od tego, czy mowa jest o przenoszeniu produkcji, czy tylko o jej zwiększeniu, wiadomości są bardzo dobre dla 1,8 tys. niemających co robić pracowników warszawskiego zakładu i 2,4 tys. osób zatrudnionych w dwunastu spółkach należących do holdingu. Od 19 marca fabryka nie produkuje i tak będzie aż do 19 kwietnia.
– Potem chwilę popracujemy i znów na początku maja będzie przerwa – mówi Marek Majcher, wiceprzewodniczący Solidarności w FSO.
A co będzie dalej, nie wiadomo, gdyż plan produkcyjny na drugą połowę roku będzie znany dopiero w połowie kwietnia.



– Na razie zarząd spółki nie mówił ani o zamknięciu zakładu, ani o kolejnych zwolnieniach – dodaje Marek Majcher.
Przypomnijmy, że pod koniec 2009 roku z pracą pożegnało się już około 700 osób.
A co w takim razie mówi zarząd pracownikom? Że jak na te czasy nie jest najgorzej.
– W 2010 roku fabryka planuje poprawić swoją sytuację w stosunku do 2009 roku – zapewnia Roman Bugaj.
Według niego obecnie zakład bez zakłóceń realizuje plany produkcyjne wynikające z zamówień. Jak twierdzi, w tym roku FSO planuje wyprodukować około 55 tys. samochodów i zestawów montażowych, co jest zbliżoną wielkością do wyniku z 2009 roku.
Jednak pracownicy, powołując się na informacje otrzymane od zarządu, inaczej relacjonują tę sprawę. Marek Majcher twierdzi, że mimo wciąż utrzymującego się w Europie popytu na małe samochody fabryka na Żeraniu produkuje za mało aut, żeby na tym zarabiać. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby udało się zwiększyć produkcję przynajmniej o 1–1,5 tys., do 3,5–4 tys. sztuk miesięcznie. Wtedy zakład mógłby kończyć każdy miesiąc na lekkim plusie. Więcej pracy mieliby także poddostawcy, choć oni akurat najgorsze mają już za sobą.
– Nie ukrywam, że nie jest łatwo, ale jakoś sobie radzimy – mówi Krzysztof Rozenberg, kierujący ZTS Grójec, DPI z Ciechanowa oraz Koram z Warszawy, spółkami z holdingu poddostawców żerańskiej fabryki.