Tylko kwartał został władzom województwa mazowieckiego na udowodnienie, że potrafią wydawać fundusze unijne. Jeśli im się to nie uda, resort rozwoju odbierze regionowi część pieniędzy z Unii Europejskiej.
– Jest dobrze – głośno cieszyła się wczoraj Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Kierowany przez nią resort podsumował, jak Polska poradziła sobie z funduszami unijnymi w pierwszym kwartale tego roku. Okazuje się, że wydaliśmy o 0,5 mld złotych więcej, niż zakładał rządowy plan.
Cieniem na tym wyniku kładzie się jednak sytuacja na Mazowszu. Bo region nie radzi sobie z wydawaniem unijnych dotacji. Dlatego grozi mu utrata części z ponad 1,8 mld euro środków unijnych, które dostał na lata 2007 – 2013.
Bruksela powie „sprawdzam” 31 grudnia tego roku. To będzie pierwszy kompleksowy sprawdzian, jak Polska wydaje unijne fundusze. Od 2007 roku Mazowsze wykorzystało z nich 316 mln zł. By nie stracić pieniędzy na koniec roku, musi wydać jeszcze 44 mln złotych.

Mazowsze odstaje

Mazowsze jednak, zamiast gonić inne regiony w wydawaniu unijnych pieniędzy, coraz bardziej od nich odstaje. Z danych Ministerstwa Rozwoju Regionalnego wynika, że mazowieckie znalazło się w niechlubnym gronie sześciu województw, które w pierwszym kwartale nie poradziły sobie z wykonaniem rządowego planu. Udało mu się wydać 184 mln złotych, co stanowi 60 proc. tego, co obiecało przekazać beneficjentom. A plany resortu wcale nie należały do trudnych.



Ultimatum minister

Minister Elżbieta Bieńkowska nie chce już dalej biernie przyglądać się sytuacji. Zadeklarowała, że Mazowsze ma zaledwie trzy miesiące na pokazanie, że potrafi poradzić sobie z wydaniem funduszy. Jeśli tego nie zrobi, to MRR – nie czekając nawet na Komisję Europejską – samo odbierze mu pieniądze.
– Nie pozwolę, aby Polska straciła choć jedno euro ze środków unijnych – ostrzega minister rozwoju regionalnego. Zapowiada przy tym, że odebrane środki zostaną przekazane prymusom, czyli regionom, które najlepiej radzą sobie z dotacjami.

Reszta pędzi naprzód

Władze Mazowsza nie zgadzają się z zarzutami ministerstwa. – Absolutnie nie ma żadnego zagrożenia utraty środków – zapewnia Marta Milewska, rzecznik prasowy mazowieckiego urzędu marszałkowskiego. Twierdzi, że region może być już bezpieczny w kwietniu. A na pewno stanie się to w drugim półroczu, kiedy ruszy wypłata dotacji na duże projekty infrastrukturalne.
W przypadku pięciu pozostałych województw nie ma mowy o utracie środków na koniec roku. Samorządowcy twierdzą, że ich problemy z realizacją planu wynikają z opóźnień w płatnościach i zostaną szybko nadrobione.
Tak jest na przykład na Podlasiu, które odnotowało w pierwszym kwartale tego roku najsłabszy wynik. Wykonało plan zaledwie w 25 proc.
Według Haliny Dobosz, wicedyrektor departamentu zarządzania regionalnym programem operacyjnym w podlaskim urzędzie marszałkowskim, słaby wynik to efekt późniejszej, niż zakładano, wypłaty 75 mln złotych dla funduszy pożyczkowych i poręczeniowych. – Przekazaliśmy te środki pod koniec marca, ale nie zdążyliśmy ich na czas rozliczyć z resortem rozwoju regionalnego – tłumaczy się w rozmowie z „DGP” Dobosz.
Regiony, które wolniej wydają fundusze Unii Europejskiej, mogą nie stracić pieniędzy. Ale na pewno stracą szansę na dodatkowe pieniądze z UE. Na początku przyszłego roku MRR będzie dzielić dodatkowe 500 mln złotych. Trafią one tylko do tych województw, które najlepiej poradzą sobie z dotacjami w tym roku.