Członkowie RPP delegowani przez Lecha Kaczyńskiego są zwolennikami jak najwyższej rezerwy na ryzyko kursowe. A rekomendowani przez koalicję rządzącą uważają, że na wynikach NBP powinien skorzystać budżet
ROZMOWA
GRZEGORZ OSIECKI:
To spór o to, ile dostanie budżet?
ANDRZEJ KAŹMIERCZAK*:
Oczywiście, że tak. Temu służy uchwalona zmiana zasad funkcjonowania rezerwy. Ale to nie doprecyzowanie, ale istotna zmiana. Uchwała nakazuje uwzględniać tylko sytuację, gdy w wyniku zmiany kursu złotego powstaje niezrealizowana nadwyżka. Ale już nie taką, gdy pojawia się strata kursowa. To złamanie istoty funkcji tej rezerwy po to, by wypompować z banku centralnego dodatkowe pieniądze do budżetu, by w części załatać dziurę budżetową.
Przydałyby się budżetowi.
Reguła rządząca rezerwą nie może być zmieniana w zależności od doraźnych potrzeb w danym roku.
Uchwałę potraktowano w sposób instrumentalny, faktycznie tylko do obliczenia zysku za 2009 r. Bo w tym roku zapowiada się trwała aprecjacja, czyli wartość walut tworzących rezerwę spadnie i zamiast niezrealizowanych przychodów będą koszty. Tymczasem na mocy nowej uchwały nie można ich uwzględnić.
Zarząd NBP twierdzi, że nie może jej wykonać?
Ma zewnętrzne, niezależne opinie prawne, że uchwała nie może działać wstecz, i Rada Polityki Pieniężnej ma tego świadomość. Poza tym zarząd zwrócił się do EBC o opinię. Mamy czas do końca kwietnia, po co się spieszyć.
Jest pat. RPP swoje, NBP swoje. Co dalej?
Zarząd skieruje uchwałę do Trybunału Konstytucyjnego. I najprawdopodobniej dopóki Trybunał się nie wypowie, realizacja uchwały będzie wstrzymana.
Czy to oznacza w praktyce, że dopóki nie będzie orzeczenia, to budżet nie dostanie żadnych pieniędzy?
Takiego scenariusza nie należy wykluczać. Zarząd zapewnie wyliczy zysk na podstawie dotychczasowej uchwały, a Rada zmieni wynik finansowy w oparciu o uchwałę nową.
A wtedy zarząd odmówi realizacji, dopóki nie wypowie się Trybunał?
I to jest możliwe, chociaż uchwała Rady jest jednak wiążąca. Sądzę, że ta sprawa zostanie rozwiązana przez Trybunał Konstytucyjny jeszcze w tym roku.
Polityka miesza w tej sprawie.
Na pewno interesy budżetu wchodzą w grę. Tam gdzie są pieniądze, tam polityka. Rządzącym zawsze zależy na pokazaniu jak najlepszego obrazu finansów publicznych. Jeśli pan to rozumie jako politykę, to można się z tym zgodzić.
Adam Glapiński rozesłał do części członków Rady kopię bloga, w którym są oskarżani, że zobowiązali się do głosowania za podwyższeniem zysku? Pan także ją widział?
Tę informację przeczytałem w prasie samodzielnie. Dziwnym jednak przypadkiem występuje zbieżność między decyzją przegłosowaną przez większość RPP a interesami resortu finansów. Tylko tyle mogę powiedzieć.
A nie było żadnych sugestii ze strony obozu prezydenckiego?
Ja przez nikogo nie mogłem być inspirowany. Decyzja o zmianie uchwały była analizowana już w lutym i połowie marca. I od początku wypowiadałem się przeciwko tej uchwale. Zawsze twierdziłem, że proponowana zmiana zasad działania rezerwy na ryzyko kursowe to ukryta maszyna drukarska do emisji pustego pieniądza. A temu będę się zawsze przeciwstawiał.
*prof. Andrzej Kaźmierczak, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej



ROZMOWA
GRZEGORZ OSIECKI:
O co ten spór?
JAN WINIECKI*:
Tu chodzi o doprecyzowanie zasad. Zamknęliśmy furtkę dającą zarządowi NBP możliwość obliczenia wysokości rezerwy w sposób, który podwójnie liczy tzw. niezrealizowane koszty. Zmiana może wpływać na wielkość zysku. W efekcie może być więcej pieniędzy dla budżetu. Oczywiście zarząd może sądzić, że potrzebuje więcej na rezerwy.
A nie jest bezpieczniej z większą rezerwą?
Pozornie lepiej jest siedzieć na większej liczbie worków z pieniędzmi. Ale do interwencji, które miałyby złagodzić krótkotrwałe deprecjacje złotego, obecne zasoby walut są nawet za duże. Z kolei, by przeciwstawić się trendowi zmiany kursu (gdy gospodarka wykazuje trwałe zniekształcenia), nie wystarczą żadne rezerwy. Rezerwy największych gospodarek świata niewiele przekraczają dzienne obroty światowego rynku walutowego. Przekonała się o tym Wielka Brytania w 1992 r., gdy wydała wszystkie rezerwy i równowartość 20 mld funtów z MFW, a po tygodniu musiała „rzucić ręcznik na ring”.
Dlatego lepiej, by zysk trafił do budżetu?
Czesi mają też problem z negatywnym wynikiem finansowym CNB. Ale prezes ich banku powiedział mi niedawno, że mogliby prosić parlament, aby wsparł bank dotacją z budżetu na eliminację owego deficytu, ale zarząd CNB ma świadomość, że w czasie kryzysu i recesji budżet ma znacznie więcej problemów niż bank. Więc tego nie zrobią. Chciałbym powiedzieć, że dla wielu członków RPP, podobnie jak dla zarządu CNB, nie jest obojętne, czy budżet ma kłopoty, czy nie. I dlatego nie widzą oni – i ja wśród nich – nic nagannego w tym, że budżet miałby w efekcie doprecyzowanych reguł tworzenia rezerwy skorzystać na tych zmianach.
Mamy w Radzie konflikt faktycznie polityczny.
Takie wrażenie powstaje, bo atmosfera jest podkręcana przez propisowskie media. Nie jest przypadkiem, że w dniu posiedzenia Rady przy porannym goleniu usłyszałem, jak pani Gęsicka mówiła, że zagraża nam nowy totalitaryzm (ze strony PO). Potem cytowano wywiad mojej koleżanki z RPP Zyty Gilowskiej, że PO współzakładały służby specjalne. A nieoceniony „Nasz Dziennik” podał, że podpisaliśmy tajne cyrografy o wspieraniu rządu. Cała ta przedwyborcza szopka zaczęła się już zresztą dzień wcześniej, gdy znalazłem na biurku kartkę z wydrukiem z blogu byłego europosła PiS rozdaną na polecenie Adama Glapińskiego. Blog zapoczątkował tę serię pomówień. Nikt mnie nie przekona, że to nie jest element kampanii wyborczej.
Nie było zobowiązań?
Najkategoryczniej – nie. Żadnych być nie mogło. Ja ministra Rostowskiego znam od ponad 25 lat, znam też parę innych osób, nawet premiera. Ale to nie znaczy, że pobieram jakieś instrukcje!
I mamy pat.
Zarząd wykonał parę dziwnych ruchów, np. bez informowania nas wysłał projekt uchwały do EBC z prośbą o opinię, oświadczając, że miał taki obowiązek i to zawiesza pracę na uchwałą. Nie ma takiego obowiązku. Poprawiana uchwała z 2006 r. nie była konsultowana. Konsultacje nie zwieszają prac nad projektem, a poza tym to RPP miała prawo poprosić o konsultacje, a nie zarząd.
Jeśli zarząd nie wykona uchwały to...
To już poza nami. My przyjęliśmy uchwałę. Kolejne spotkanie odbędzie do końca kwietnia i może jakieś modus vivendi zostanie wypracowane.
*prof. Jan Winiecki, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej
prof. Andrzej Kaźmierczak, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej Fot. Seweryn Soltys/Fotorzepa / DGP